Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

GWIAZDY MÓWIĄ

Byłem zakompleksionym nastolatkiem...

Dodano: 07.11.18 12:27


gwi99096779



Chciał zostać księdzem. Był modelem, wicemisterem Polski. Współtworzył pierwszą w kraju grupę chippendalesów, którą prowadzi do dziś. Od kilku lat spełnia się na scenie muzycznej. Pod pseudonimem M-Jay tworzy muzykę disco i sporo koncertuje.


Jesteś osobą bardzo otwartą na ludzi, bez problemu nawiązującą kontakt. Mam wrażenie, że bez względu na rodzaj występu, od zawsze ciągnęło Cię na scenę.


- Uwierz, nie zawsze. Byłem bardzo zakompleksionym nastolatkiem. Jestem osobą wierzącą i w pewnym momencie zacząłem nawet myśleć o seminarium.


Po nim też musiałbyś przełamać swój wstyd i w pewnym sensie występować przed publicznością!


- Ale byłyby to występy zupełnie innego rodzaju (uśmiech). Byłem do tego stopnia zamknięty w sobie, że bałem się do kogokolwiek odezwać. Ironia polega na tym, że z kolei teraz bez przerwy gadam i gadam. Gęba mi się nie zamyka (uśmiech). Moja dziewczyna się na mnie czasem denerwuje, bo nie może się do mnie dodzwonić. Po prostu gorąca linia (śmiech).


Na szczęście księdzem nie zostałeś, bo wtedy nie mielibyśmy okazji się poznać. No, chyba, że byłbym Twoim parafianinem. Ale wróćmy do tej właściwej, profesjonalnej sceny. Jak na nią trafiłeś?


- Jeszcze w szkole kumpel zrobił mi pierwszą sesję zdjęciową. Zobaczyła ją jego dziewczyna, która była modelką związaną z agencją Katarzyny Butowtt. Tak trafiłem na wybieg. Na łamy gazet i billboardy.


Teraz na łamy gazety też trafisz, ale w zupełnie innym charakterze. Tym razem jako wokalista. To marzenie też spędzało Ci sen z powiek w dzieciństwie. Udało się!


- Wcześniej chciałem też zostać kowbojem. I to też się ziściło. Jedna z odsłon naszych pokazów z chłopakami polegała na występie w strojach kowbojskich. Świetna zabawa.


Do występów z chłopakami przejdziemy za chwilę. Wróćmy do śpiewania...


- Z nim też nie było tak, że któregoś dnia przypomniałem sobie, że w dzieciństwie było to jednym z moich marzeń i następnego dnia stanąłem na estradzie. Zaczęło się od emisji głosu u znanego w świecie show biznesu, niestety nieżyjącego już Saszy Katajewa. Początkowo brałem u niego lekcje myśląc raczej o konferansjerce. W końcu on sam zasugerował mi, że może spróbowałbym czegoś więcej niż tylko gadanie na scenie. Po kilku latach tych korepetycji narodził się pomysł na granie rocka.


Rocka? Nie pomyliło Ci się coś? Przecież poszedłeś w disco polo!


- To prawda, ale w szufladzie cały czas czeka na mnie gotowy materiał na płytę rockową. Kiedyś słuchałem sporo muzyki alternatywnej. Ale Polska jest z zupełnie innej bajki, jest totalnie nie rockowa. Postanowiłem więc dać ludziom, to czego oczekują. Ale nie odciąłem się zupełnie od rocka. Czasem przemycam go w swoich kawałkach i wykorzystuję podczas pokazów chippendalesów. Kiedy chłopaki się przebierają, wychodzę na scenę i śpiewam. I jeśli kiedyś zdecyduję się na nagranie piosenki pop-rockowej, to myślę, że nikt się nie zdziwi. Albo zdziwi się pozytywnie.


Znów wspomniałeś chippendalesów. Widzę, że nie ominiemy tego tematu. Models FX działa na rynku już osiemnaście lat. Skąd pomysł na jej utworzenie?


- Tak naprawdę nie ja powołałem ją do życia. Kiedy do nich dołączyłem, istnieli już kilka miesięcy, ale pod nazwą Nietykalni.


W takim razie jak do nich dołączyłeś? Jak ten zakompleksiony chłopak przełamał się i zgodził na rozbieranie przed tłumem kobiet?


- Nieśmiałość zacząłem przełamywać, od chodzenia na siłownię. Tam twoje ciało się zmienia, staje się coraz bardziej wyrzeźbione. To zaczęło podbudowywać moje ego. Nie znaczy to, że stałem się zarozumiały, broń Boże. Ale z pewnością bardziej pewny siebie i swojego wyglądu. Modeling też pomógł mi otworzył się ludzi. Do chippendalesów trafiłem właśnie niemal prosto z wybiegu. Na jednym z pokazów wypatrzył mnie człowiek, który pierwotnie skompletował chłopaków. Skrzyknął nas i puścił taśmę z ich występu. Wszyscy patrzyli na mnie i moje reakcje. Nie ukrywam, że trochę mnie to rozbawiło (śmiech). W końcu zapytali czy chcę do nich dołączyć. Zgodziłem się, ale zaproponowałem zmianę nazwy. Pomyślałem, że skoro wszyscy bawiliśmy się w modeling, to warto użyć bardziej przyswajalnego szyldu. Tym bardziej, że na rynku istniał już zespół muzyczny Nietykalni. Od tamtej pory jesteśmy Models FX.



gwi_gwi990967795

Jak się czułeś kiedy pierwszy raz musiałeś obnażyć się przed żeńską publiką?


- Szczerze mówiąc, nie myślałem o tym, żeby nie zwariować. Poza tym wcześniej przez pięć lat też zdarzało mi się paradować po wybiegu w samych gaciach (uśmiech). Ba, na zamkniętych imprezach firmowych, organizowanych dla kontrahentów, pojawiałem się nawet w samych stringach. Dlatego pokazanie się w takim stroju na dyskotece nie robiło już na mnie większego wrażenia.


No jasne, szczególnie jak podziwia Cię tłum rozpalonych kobiet. Praca może i przyjemna, ale czasami niebezpieczna. Szczególnie dla publiczności!


- Wiem do czego pijesz. W przypadku, który masz na myśli wszystko było ok, tylko pirotechnika nie zadziałała (śmiech).


Podobno rzecz miała miejsce w dobrze Tobie, mnie i wielu rzeszowianom znanym miejscu?


- Ale mnie ciągniesz za jęzor (uśmiech). Niech ci będzie. Faktycznie, ów pamiętny występ miał miejsce w nieistniejącym już klubie Akademia. To było podczas mojej solówki w stroju wikinga. Miałem ze sobą olbrzymi topór, wyglądający jak metalowy, który miał zainstalowany fajerwerk. Kiedy nim wymachiwałem, wypadła z niego nieco większa kulka żaru i wpadła wprost we włosy jednej z dziewczyn. Ugaszono pożar na głowie i show trwał dalej. Innym razem, już nie w Rzeszowie, plując ogniem wypaliłem dziewczynie dziurę w bluzce... No cóż, takie przygody wpisane są w ryzyko zawodowe (uśmiech).


Teraz już raczej nie świecisz przed publiką tyłkiem, ale zdarza Ci się jeździć na pokazy.


- Zdecydowanie rzadziej niż częściej, ale tak. Kiedy nie gram koncertów, to jadę z chłopakami. Głównie jako konferansjer czy, jak wspominałem wcześniej, muzyczny przerywnik między przebiórkami.


Skoro mówimy o podróżach, to muszę zapytać o Twoją wyprowadzkę ze stolicy. Jesteś rodowitym warszawiakiem. Każdy marzy o tym, żeby się do niej przenieść, a Ty ją świadomie zostawiłeś. Co Cię wygnało na drugi koniec Polski?


- Raczej na jej środek (śmiech). Do Torunia przeprowadziłem się z miłości.


Duży chłopiec jesteś. Nie powiesz mi, że zakochałeś się pierwszy raz?


- Nie powiem, ale na pewno jest to miłość prawdziwa do wyjątkowej osoby. I wcale nie przeszkadza mi, że mieszkam teraz dalej od samego centrum show biznesu. W Toruniu jest o wiele spokojniej. A jeśli chcę coś załatwić czy odwiedzić bliskich, jestem w Warszawie w dwie i pół godziny. Gdyby moja ukochana pochodziła ze Szczecina, wtedy bym się zastanowił (uśmiech). Poza tym ja bardzo lubię spędzać czas za kierownicą, więc żadna odległość nie jest mi straszna. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się ponownie zawitać także do Rzeszowa.


Zapraszamy. Miło będzie Cię zobaczyć w wydaniu... w ubraniu!


- Teraz mnie widzisz (śmiech). A tak serio, to chętnie zaprezentowałbym rzeszowskiej publiczności swoje wokalne możliwości.


Rozmawiał MARCIN KALITA


Fot. Marcin Kalita, Archiwum



gwi_gwi990967796

Zobacz również: