Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

PODRÓŻE

Indie, Chiny, Meksyk przez… Syrakuzy

Dodano: 13.03.15 12:15


pod12818708

Wszystkie te kraje Litosława Koper, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury im. Króla Maciusia I w Płocku, odwiedziła. Indie, Chiny, Meksyk i…

„Prezent”, który poznał Stany Zjednoczone


Podróż, która na naszej rozmówczyni zrobiła największe wrażenie to… – Wyjazd w 2012 roku do Stanów Zjednoczonych – stwierdza bez zastanowienia Litosława Koper. – Spędziłam w Stanach trzy tygodnie, w domu mojej najlepszej przyjaciółki Magdy i jej męża Arka, którzy od 15 lat mieszkają i pracują w Germantown w stanie Maryland, leżącym 40 km od Waszyngtonu. Pojechałam tam właściwie jako „prezent” urodzinowy dla Magdy, z którą nie widziałyśmy się od jej wyjazdu. Podróży towarzyszyła atmosfera wielkiej tajemnicy. Na ten pomysł wpadł jej mąż, a właściwie razem to uknuliśmy. Mina mojej przyjaciółki, kiedy mnie zobaczyła, była warta wielu godzin męczącej podróży tym bardziej, że w tamtym czasie byłam „bogatsza” o przeszło 30 kg – śmieje się nasza rozmówczyni.


– Stany mnie zachwyciły. Mogłam zobaczyć całkiem spory obszar wschodniej części Stanów Zjednoczonych, między innymi Waszyngton, Nowy Jork – zachwycający wielokulturowością, Atlantic City – ocean i kasyna czynne całą noc, Alexandrię czy Mount Vernon nad Potomakiem, gdzie urodził się i jest pochowany na swojej plantacji Jerzy Waszyngton – pani Litosława wymienia obrazowo kolejne miasta. – W trakcie naszego wyjazdu mieliśmy okazję uczestniczyć w polskim zlocie motorowym w miejscowości Pulaski, gdzie spotkać można Amiszów, których kultura mnie zachwyca – opowiada pani dyrektor.


Między Darłówkiem a Bułgarią…


– Podróże zdecydowanie kształcą, dla mnie to takie oczywiste i dawno temu udowodnił to Krzysztof Kolumb – mówi Litosława Koper. – Podróżując, zmieniamy się w mini odkrywców, którzy poznają na nowo różne światy i pomimo, że w większości zostały już opisane i sfilmowane, to wiedza, którą zdobywamy osobiście, ma kolosalny wpływ na nasze postrzeganie świata. Często boimy się tego co nieznane, a nieznane wcale nie równa się złe, więc czego tu się bać – mówi trochę zadziornie.


Skoro nasza rozmówczyni zazdrości podróżnikom, nie zaskakuje nas mówiąc, że uwielbia poznawać nowe miejsca. – Dla poznawania nowych ludzi warto podróżować, poznawać miejsca nieznane – uzasadnia. Ale, że jest osobą sentymentalną ma też takie miejscowości, do których wraca ze względu na wspomnienia. – Często wracam do Darłówka, gdzie przez prawie 10 lat spędzałam czas na turnusach rehabilitacyjnych z dziećmi. Mam sentyment do tego miejsca, portu, dzikiej plaży, wału między brzegiem morza a jeziorem Kopań, obrośniętego ziołami, wzdłuż którego jeździłam rowerem, a wokół panował zapach dosłownie jak w „Herbapolu” – opowiada pani Litosława.


Jak nasza rozmówczyni dogaduje się z „tubylcami”, czy zna języki, a może przed każdą podróżą biegnie na kurs językowy? – Nie jestem poliglotką, mam raczej ścisły umysł – śmieje się. – Znajomość języków obcych traktuję raczej jako umiejętność podstawowej komunikacji międzyludzkiej – kontynuuje.


Pusta walizka z Internetem i zupą pomidorową


Czy jest zatem coś, bez czego nie może się obyć w podróży? – Poza kilkoma kobiecymi drobiazgami, mogę jechać z pustą walizką, ale… gdy wyjeżdżam poza granice kraju, zawsze najbardziej martwię się o syna. Pomimo tego, że jest dorosły, to, jak każda matka, myślę o nim bezustannie – żeby mu się krzywda nie stała, że jeśli coś się stanie, to będę daleko i nie będę mogła nic zaradzić. Myślę też o moich rodzicach i nawet podczas dalekiej podróży mam z nimi stały kontakt – przyznaje.


Meksyk i Chiny, ale najpierw Gąsewo


Gdzie nasza rozmówczyni spędza czas w bliższych podróżach? -Takim miejscem może być niewątpliwie Gąsewo w gminie Bodzanów. To niezwykle malownicze miejsce, niedaleko którego mieszkali moi dziadkowie. Spędzałam u nich wakacje w dzieciństwie. Dawniej był tam końcowy bieg rzeki Mołtawy, który wykorzystywany był przez liczne młyny wodne położone nad jej brzegiem. W jednej z takich osad młyńskich obecni właściciele, przesympatyczni państwo Pęcherzewscy, urządzili „Galerię we młynie”. Wszystkim, którzy tam jeszcze nie dotarli polecam, ponieważ to piękne miejsce, oddalone kilkanaście minut od centrum Płocka – zachęca.


Tradycyjnie pytamy, jaka wycieczka będzie spełnieniem jej marzeń, jeśli na przykład wygra sporą sumę pieniędzy. Pani Litka wymienia takie kraje jak Indie, Chiny, Japonię czy Meksyk. – W tej chwili jednak, bez względu na zasobność portfela, obrałam kierunek na Sycylię, gdzie w mieście Syrakuzy od kilku lat mieszka moja przyjaciółka, taka od wspólnej ławki w klasie pierwszej – zdradza Litosława Koper. – Mając jednak duży zapas funduszy, wybrałabym się nie tylko w daleką, ale i długą podróż, różnymi środkami lokomocji, przez kilka państw, bardzo odległe zakątki świata. Jestem przekonana, że nie trzeba wygrać w totka, żeby takie marzenie się ziściło. Pracuję nad tym, bo marzenia są po to, by je realizować – stwierdza rozmarzonym głosem.


Lena Rowicka


„PetroNewsExtra”


Zobacz również: