SPORT

Rozmowa z Tomaszem Kucharem,
gościem VII Sanok Cup

Dodano: 24.01.2014

Rozmowa z Tomaszem Kucharem

Panie Tomaszu, wrócił Pan z rajdu Monte Carlo, jednak tym razem nie był tam Pan w roli zawodnika, tylko szpiega Roberta Kubicy. Jak czuł się Pan w tej roli? Wydaje się dość odpowiedzialnej….

Bycie szpiegiem to bardzo odpowiedzialna rola. Są trzy podstawowe zadania. Po pierwsze jesteśmy odpowiedzialni za ostateczne sprawdzenie trasy i naniesienie ewentualnych korekt w notatkach nawigacyjnych. Po drugie musimy nanieść poprawki związane z tym co aktualnie znajduje się na drodze. Trzeba pamiętać, że zawodnicy robią zapoznanie z trasą kilka dni wcześniej. Do momentu startu poszczególnych odcinków specjalnych może się wszystko zmienić. Naszym zadaniem jest naniesienie informacji, które mają pomóc załodze w szybszej jeździe. Trzecią naszą funkcją jest doradzanie jeśli chodzi o dobór ogumienia. Niestety w tym wypadku nie możemy dać stuprocentowych informacji. Podam przykład z ukończonego właśnie rajdu Monte Carlo. Robert musiał wyjechać ze strefy serwisowej o godzinie 7:38 pierwszego dnia, z podjętą decyzją co do opon. My dopiero kilka minut później mogliśmy wjechać na trzeci odcinek w pętli. Byliśmy więc w stanie przekazać mu informacje dotyczące pierwszego i drugiego odcinka, ale niestety przy trzecim już nie mogliśmy mu pomóc. Tak wyglądała nasza praca, więcej szczegółów nie mogę zdradzić, ponieważ są to sekrety, które utrzymujemy w tajemnicy.

Można powiedzieć, że prosto z Monte Carlo wybiera się Pan do stolicy polskiego ice racingu – Sanoka, gdzie będzie mógł Pan obserwować zmagania najlepszych gladiatorów lodowego ścigania. Czy brał już Pan udział w takiej imprezie?

Nigdy nie widziałem zawodów ice racingu na żywo, oglądałem je raz w telewizji. Wydaje się to bardzo emocjonujące, te prędkości, które zawodnicy osiągają na zakręcie są wprost niesamowite. Cieszę się, że będę miał okazję zobaczyć takie zawody na żywo. Największe wrażenie robi na mnie ilość i wielkość kolców, które znajdują się na oponach motocykla.

W trakcie VII Ice Racing SanoK Cup nie zabranie również popisu w Pana wykonaniu. Zasiądzie Pan za sterami auta rajdowego i podobnie jak motocykle, przejedzie cztery okrążenia na torze lodowym Błonie. Jakich umiejętności od kierowcy wymaga jazda w takich warunkach?

Trudno mi powiedzieć. Jeździłem bardzo dużo po śniegu, jeździłem także na kolcach. W zależności od tego jaki to był rajd, to były różne rodzaje kolców. Nigdy jednak nie jeździłem na lodowisku. Z ogromną chęcią spróbuję przejazdu po takiej nawierzchni i właściwie to nie mogę się już doczekać. Więcej na temat jazdy w takich warunkach będę mógł powiedzieć w sobotę.

Jeździł Pan na lodzie i śniegu w normalnych oponach, a także oponach z kolcami. Jaka jest różnica w jeździe między jednym, a drugim ogumieniem?

Na to wpływ ma wiele czynników – jaka jest specyfikacja samochodu, zawieszenia, na jakich kolcach się jeździ. Zarówno w jeździe bez kolców, jak również na krótkich kolcach trzeba jeździć spokojnie, bardzo delikatnie operować pedałem gazu. Natomiast jeśli jeździ się na kolcach długich, szwedzkich to jazda musi być agresywna.

Zmierzy się pan z liderem polskiej reprezentacji w ice racingu – Grzegorzem Knappem. On dosiądzie ważący ponad 120 kg motor, a Pan rajdówkę. Z pewnością będziemy świadkami emocjonującego show. Jak Pan myśli, który z Was wykręci lepszy czas przejazdu?

Tutaj nie mamy co porównywać, bez wątpienia motocykl. 120 kg i bardzo dobra przyczepność, którą zapewniają te niesamowite kolce spowoduje, że motocykl może być nawet dwa razy szybszy.

Jest Pan fanem sportów zimowych. Myślał Pan, żeby może przy okazji Sanok Cup, połączyć zimową pasję z motoryzacją i przejechać się motocyklem lodowym?

Absolutnie nie, ja nie palę się do takich rzeczy. Wielokrotnie próbowano mnie wsadzić na motocykl żużlowy, ale tam nie ma hamulca. Gdyby te hamulce były, to może zdecydowałbym się przejechać wolno jedno kółko…

Jeszcze słówko o Pana karierze. Pojawiają się gdzieś głosy, że osiągnął już Pan taki wiek, że można kończyć karierę. Jednak z tego co czytałam to Pan wciąż czuje się na siłach, żeby startować w zawodach…

Są zawodnicy, którzy są ode mnie starsi o dziesięć i piętnaście lat i w dalszym ciągu osiągają świetne rezultaty. Jak pokazała ostatnia eliminacja zeszłorocznych Mistrzostw Polski potrafię wygrywać odcinki specjalne i absolutnie jeszcze nie zamierzam się poddawać. Za przykład może posłużyć jedenastokrotny mistrz Austrii Raimund Baumschlager, który obchodził ostatnio 54 urodziny i wciąż wygrywa ze wszystkimi. Ostatnio zapytano go na konferencji prasowej czy nie zamierza kończyć kariery. Odpowiedział: „Hej, najpierw ze mną wygrajcie, a później będę się zastanawiał czy mam kończyć karierę czy nie. Najłatwiej byłoby Wam mnie pokonać gdybym skończył karierę”. Idąc za przykładem Baumschlagera, póki co na emeryturę się nie wybieram.



Jakie są Pana najbliższe rajdowe plany?

Wybieram się właśnie w sanockie okolice. W dniach 6-8 marca mamy pierwszą rundę Mistrzostw Polski – Rajd Zimowy w Arłamowie. Mam nadzieję, że będzie zimowy nie tylko z nazwy, ale także z warunków, jakie będą tam panowały.