KULTURA

Wszystkiego uczyłam się w trakcie

Dodano: 17.02.2014

Wszystkiego uczyłam się w trakcie

Jest producentką, autorką tekstów, wokalistką i jedną z najbardziej intrygujących osobistości, które pojawiły się na polskiej scenie muzycznej w ostatnich latach. Po świetnie przyjętych singlach "My Baby Gone" i "Fala", w ubiegłym roku zdecydowała się nagrać debiutancki krążek, a jego wydanie sfinansować przy udziale internautów. Ci wsparli ją kwotą ponad 27 tysięcy złotych. Specjalnie dla Legalnej Kultury Ifi Ude.

Wydałaś płytę, korzystając z crowdfundingu. To rzadki przypadek w Polsce.



To jest jeszcze nowa rzecz. U nas ludzie nie znają jeszcze zasady publicznej zbiórki pieniędzy. Kickstarter w Polsce jeszcze nie działa. Ale działa parę innych platform, które dają taką możliwość.



Czujesz się dłużnikiem internautów?



Ale ja nie jestem dłużnikiem, ponieważ ja dałam im płytę. Wywiązałam się z tego, co obiecałam./p>

W jakim sensie dałaś?



W tamtym roku wydałam trzy single, które się ludziom spodobały. Pomyślałam sobie: jeżeli to się komuś podoba, a widzę, że się podoba, a ja nie mam kasy na zrobienie płyty, to może poprosić ludzi, którym się spodobało to, co robię, o wsparcie finansowe. I się udało.



No więc dałaś im płytę, którą mogą kupić?



Widzę, że nie do końca rozumiesz mechanizm. W crowdfundingu za każdą wpłatę, za każde wsparcie ty dajesz im coś w zamian. Z 5 złotych np. wlepka lub uśmiech, za 10... – nie wiem... tapeta, za 50 – płyta z autografem, plakatem itd.



A jak wysyłasz ten uśmiech?



Akurat u mnie nie było uśmiechów, u mnie po prostu była płyta z autografem.



Na twoim profilu można też zamówić koszulki.



Zrobiłam taką pamiątkową koszulkę z okazji Heinekena. Koszulka jest czarnobiała, gdyż na razie nie mogłam więcej zainwestować, ale już wkrótce będą kolory, bo lubię kolory. W przyszłości chciałabym mieć całą kolekcję kolorowych ciuchów...



Płytę wydałaś sama – dlatego, że inni nie chcieli, czy postanowiłaś mieć pełną kontrolę?



Po prostu trzy lata temu siadłam do komputera, zaczęłam szukać fajnych aplikacji. Urządziłam studio w domu. Powiedziałam sobie: czemu ktoś ma dla mnie to robić, skoro ja to mogę zrobić sama? Nikt mi tego nie zrobi lepiej. Miałam słowa w głowie, miałam melodie, siadłam przy pianinie i zaczęłam robić swoje.



Dlaczego kiedy robisz sama, ma być lepiej?



Jeżeli ty na przykład chcesz napisać książkę, to nie idziesz do copywritera i nie mówisz mu: napisz mi książkę, bo ja mam takie marzenie. Najpierw próbujesz swoich sił samemu.



Tak więc płyta jest. Co z dystrybucją? Masz jakieś niestandardowe źródła dystrybucji?



Moją płytę można kupić w sklepach, ale także na wszystkich platformach: Itunes, Deezer, w sklepiku zielonapropaganda.pl i oczywiście na koncertach w formie fizycznego krążka.



Rozumiem że forma fizycznego obiektu, nie jest formą, którą preferujesz?



Lubię fizycznie czuć w rękach płytę.



Tak samo jest z papierową książką i formatem pdf.



Wiem, bo książkę też napisałam w formie książki. Dla dzieci.



Dla dzieci? Co Cię do tego skłoniło?



Zaprosiło mnie wydawnictwo, które utworzyło taką serię, w której autorzy są pół Polakami – a pół obcokrajowcami. Mówią o swoich doświadczeniach, o swoim kraju... sens tej serii jest trochę terapeutyczny. Autorzy mogli wybrać, do jakiej grupy wiekowej ma trafić książka. Mogła to być książka dla dzieci, dla nastolatków... Ja wybrałam przedział 3-8.



Szok w drodze po bułki



Czujesz się pół obcokrajowcem?



Na każdym kroku Polacy mi dają do zrozumienia, że nie jestem Polką. Cokolwiek zrobię, to nie przeskoczę tego.



W jaki sposób dają do zrozumienia?



Np. O Jezu! zobacz jakie afro.



No, ale w pociągach podmiejskich przecież są ludzie, którzy wyglądają naprawdę egzotycznie.



To im jeszcze bardziej współczuję, mogą się natykać na dziwne reakcje.



Jeśli jest się artystką, to może to lepiej, niż gdyby nikt nie zwracał uwagi?



Tylko jak chcesz iść rano po bułki, to chcesz iść po prostu w dresie po bułki i się niczym nie przejmować. Nie chcesz po drodze mijać dziesięciu osób, które doznają szoku na twój widok.



Jak jest mecz, to komu kibicujesz?



Jak jest mecz Nigeria-Irlandia, to moi przyjaciele murem stoją za Nigerią. Nie dlatego, że ja jestem pół Nigeryjką, tylko może dlatego, że wolą tę drużynę. Polska z Nigerią chyba jeszcze nigdy nie grała, ale jak będą grać, to będę kibicować obu drużynom. To będzie podwójna radość.



Muzyką też tworzysz pewną wspólnotę kolorowych dusz.



Lubię inicjatywy oddolne. Jeśli w kamienicy mieszkańcy mówią – ojejku, ale mamy straszne podwórko! – to wykarczujmy, zasiejmy trawę, postawmy ławkę, latarnię i będzie przyjemnie. Takie rzeczy się najbardziej sprawdzają i mają najsolidniejsze podstawy. Z przyjaciółkami robimy teledyski, szyjemy. Chciałabym, aby ta wspólnota obejmowała cały kraj, ale to jest bardzo powolny proces. Wytwórnie powinny teraz proponować inny procent udziału, szukać nowszych rozwiązań. Nie wiem, może jestem zbyt dynamiczna, a może zbyt idealistyczna.



Śpiewasz po angielsku i po polsku, ale jest też piosenka w ibo?



Po prostu chciałabym znać ten język. To jest ciągle moja próba. Kiedy ostatnio byłam w Nigerii, tata powiedział mi: bądź konsekwentna, rób swój styl. Moi znajomi mówią, że zupełnie inaczej dzielę bit... wiesz, trochę po afrykańsku. Do tego mogę dodać fidel płocką (rodzaj skrzypiec) i nagle może coś fajnego wyjść.



Wychowałaś się w Polsce, choć masz kontakt ze swoją nigeryjską rodziną, gdzie mogłaś złapać taki etniczny rytm?



Może w sobie? Może po prostu mam talent? Świetnie improwizuję po chińsku, wiesz jak artysta jest otwarty, to wiele można zrobić...



Dlaczego używasz imienia Ifi, a nie Diana?



W domu rodzina mówiła na mnie Ifeoma, a w szkole wołano na mnie Diana. To moje pierwsze imię. Moi przyjaciele zawsze wołali na mnie Ifi, i tak zostało. To skrót od mojego drugiego imienia.



Ifeoma. Co to znaczy?



Coś dobrego. Good think. Jestem dumna z tego imienia. Czuję, że do niego dorastam.



Kto z kim w duecie?



Wracając do samodzielnej produkcji płyty – skąd wiedziałaś, jak samemu to wszystko zrobić?



Wszystkiego uczyłam się w trakcie.



Sama jesteś producentką i autorką... jaki jest Twój stosunek do nielegalnych źródeł, czyli dystrybuujących muzykę bez zezwolenia producenta?



Wydaje mi się, że odbiorcy nielegalnej kultury w pewnym sensie napędzają w ogóle kulturę. Często jest tak, że jeśli ktoś sobie ściągnie płytę i zakocha się w danym artyście, to pójdzie na jego koncert i zapłaci za bilet. Najgorsze są darmowe imprezy, na których jest wielki spęd wielkich gwiazd, staroci, że tak powiem. I to efekt odgórnej promocji, czasami efekt tego, co proponują nam gminne władze przed wyborami. Szanuję osoby, które samodzielnie, kierując się swoim gustem, szukają artystów, a potem chodzą na ich koncerty.



Artysta, który daje koncert, jeszcze jakoś sobie poradzi, a co z producentami, którzy nie organizują koncertów, tylko wypuszczają nośnik, płacą za samą produkcję muzyki.



Muzyk, który nie gra koncertów, ginie. Aby stworzyć płytę, trzeba poświęcić czas i środki. Większość ludzi w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Oczywiście nowe media ułatwiły proces promocji, ale nie ma co zbyt przeceniać tych możliwości. Od zawsze najlepiej działa tworzenie jak największej ilości dobrej muzyki i granie koncertów.



A więc nie ma środowiska? Jest tylko towarzystwo?



Zamiast rynku jest ryneczek. Prawda jest taka, że dajemy się sterować osobom, którym nie zależy na tym, żeby kultura była wartościowa. Nie patrzą długodystansowo, sieciowo, myślą bardzo krótkoterminowo: jeśli tę gwiazdę wcisnę tu, to jakoś ujdzie z tłumem. Nie myślą, żeby łączyć – tu jakaś fajna dziewczyna zrobiła dobry kawałek, tam jakiś fajny koleś zrobił świetne bity, połączmy to. Nagrajmy jedną płytę zobaczmy, jaki będzie efekt. Polacy chyba nie lubią nowości.



Lubimy te piosenki, które znamy.



Ostatnio moja przyjaciółka, skrzypaczka mówiła mi o problemie Maryli Rodowicz, która chciałaby pokazać swoją nową twarz, a od publiczności słyszy tylko: Małgośka, Małgośka... ile można?

Kiedy wreszcie starsi sobie uświadomią, że łącząc się z młodymi artystami, mogą sami odetchnąć, że duety mogą być taką odskocznią... bo ile lat można śpiewać to samo?



Jeśli ktoś lubi...



Jeśli ktoś lubi robić ciągle to samo, to dobra. Myślę, że większość artystów lubi trochę poeksperymentować.



A ty z kim byś chciała zrobić duet?



Ja na przykład chciałabym zrobić coś z Kapelą ze wsi Warszawa, z Kasią Nosowską, z Korą, z Łąki Łan, z Możdżerem, ale też z osobami w ogóle nieznanymi, z muzykami klasycznymi i eksperymentalnymi. Ciągnie mnie do eksperymentów. Ostatnio nawiązałam relację z pianistą Woodkida, albo z producentem z Los Angeles. Dzieje się.



Tymczasem płytę nagrałaś solo i już ją dałaś słuchaczom. Co jeszcze im dajesz?



Świetną zabawę na koncertach. Gdy występowałam w Gdańsku, na koncercie było 10 osób na scenie i tańczyliśmy razem. Wyobraź sobie: mamy właśnie grać z zespołem piosenkę „Day”. To jest utwór strasznie energetyczny. Zapraszam ludzi na scenę, kto chce, niech wpadnie z nami potańczyć! Jest jedna dziewczyna, Karolina. Jest taka szczęśliwa. Pytam: „Boisz się?”, „Tak boję się”. No to weź koleżankę. OK. Tam jakiś kolega chciał też z nią pójść, więc mówię – chodźcie, chodźcie! Ida, jesteśmy razem. Myślę, że daję im pewną świeżość, radość, pewną szczerość.



Koszulka przechodnia



Po takim koncercie, na którym sprzedajesz płytę, wyobraźmy sobie, że idziesz ulicą i widzisz koszulkę z twoim profilem, ale nie kupioną od ciebie. Ktoś sobie ściągnął wzór. Jak reagujesz?



To ciekawe, bo dzisiaj powstała strona na FB, fanowska „Miłościoszczelny – Ifi Ude”. I ja wiem, kto zrobił tą stronę. Zrobił ja 10-letni fan i wysłał mi jej link i napisał „Ifi polub”. Ja patrzę na tą stronę, a tam jest tylko zdjęcie w tle i moja twarz jako profil. Mówię, kurczę ok., polubiłam tę stronę, ponieważ wiem, że zamiary są dobre. Będę śledzić losy tej strony.



Ok., ale to jest rzadko z miłości...



Co jeśli ktoś chce zarabiać na mnie? Myślę, że w pewnym stopniu jestem w stanie dopuścić coś takiego, że ktoś będzie promować moją twarz, czy moją twórczość. Jeśli komuś się spodoba ta koszulka – to jest Ifi Ude, wejdzie sobie w Internet, wpisze Ifi Ude i wyskoczy moja oficjalna strona. Wiele rzeczy można zrobić z miłości do nich. Tak było z trailerem Kris de Valnor, do którego robiłam muzykę. Robiłyśmy zdjęcia na zamarzniętym jeziorze, minus 20 stopni. Po tych powrocie do domu byłam tym wszystkim tak przejęta, że usiadłam i nagrałam muzykę. Wysłałam reżyserce. Posłuchała i mówi: „Jesteś genialna, to będzie trailer”. I te działania uruchomiły u niej cały łańcuch zdarzeń. To wcale nie miał być trailer. Chciałyśmy pobyć wojowniczkami, zobaczyć co z tego wyjdzie, ja dałam muzykę, Julka zrobiła trailer, Rosiński zobaczył ten trailer i powiedział, że świetne i mamy robić to dalej: daję wam prawa do postaci. I to połączenie starego z nowym. On się tego nie boi, a młodzi chcą kontynuować, rozwijać jego dzieło. Gdyby tylko starsi zrozumieli, że mogą być autorytetami i że młodzi czekają, by zwrócili na nich swoją uwagę!

Rozmawiał: Jacek Wasilewski
Źródło: www.legalnakultura.pl