PODRÓŻE

Chiński sukces

Dodano: 16.11.2013

Chiński sukces

O współczesnych Chinach, codziennym życiu mieszkańców Państwa Środka z Adamam Machajem, Polakiem mieszkającym w Chinach, rozmawia Wiesława Kusztal

- Podróże, to nie tylko nowe zdjęcia w albumie, to także spotykanie wyjątkowych ludzi dzięki którym łatwiej zrozumieć świat. Chiny, co o nich wiemy?

- Przeciętnemu Polakowi Chiny, kojarzą się głównie z zalewającymi nasz rynek tanimi i niskiej jakości podróbkami produktów światowych marek i alfabet, którego ten sam przeciętny Polak nie potrafi opanować. Trudno o bardziej krzywdzący obraz kraju, którego korzenie starożytnej kultury należą do najstarszych na świecie. To myśl człowieka z Chin dała światu liczne wynalazki, bez których rozwój różnych dziedzin życia byłby opóźniony, lub niemożliwy.

- W wielu miejscach na świecie nie da się porozumieć w żadnym ludzkim języku, a gesty, dla nas oczywiste, tam nie będą rozumiane, lub mogą znaczyć coś zupełnie innego. Dlatego spotkanie na zatłoczonej ulicy miasta Changsha w prowincji Hunan, człowieka, który mówi i myśli w moim języku, a do tego pokaże, poza folderową rzeczywistość, to prawdziwy skarb. Jest nim Adam Machaj, Polak na stałe mieszkający w Państwie Środka. Rozmawiamy o wolności, o zasadach i o normach społecznych różnych grup. Nie o historii, ale o teraźniejszości. Jak jest z wolnością w Chinach?

- Wolność to słowo, które trudno jednoznacznie zdefiniować, ale każdy ma jakieś swoje określenie. Mimo, że znakomita większość ludzi uważa wolność za coś bardzo ważnego, to zdajemy sobie sprawę, że mimo wszystko musimy tę wolność w jakimś punkcie ograniczyć. Wolność nieposkromiona będzie zmierzała do anarchii, a tego również znakomita większość ludzi na świecie nie chce. Nie wszystkie wartości, które są dla nas w życiu bardzo ważne, hołdują szeroko rozumianej idei wolności.W Polsce wolno mi wejść na internet i opluwać wszelkie autorytety ze św. pamięci papieżem Polakiem Janem Pawłem II włącznie. Mogę nawrzucać „rudemu”, czy „kaczce”, prezydentowi, premierowi i nikogo to wiele nie interesuje. W Chinach jeżeli napisałbym na blogu, lub gdziekolwiek publicznie coś obraźliwego względem osób, które są na świeczniku, musiałbym liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Tu panuje tzw. brak wolności słowa.

- A może to nie brak wolności słowa, a po prostu wyższy poziom kultury osobistej? Czy mieszkańcy Chin reagują na ograniczenia w tej sferze? Czy próbują się buntować?

To nie jest tak, jak się wydaje, że my tu mamy takie ostre ograniczenia swobód obywatelskich. Tu jest po prostu inaczej. Chińczycy z racji zasad cywilizacyjnych, opartych na konfucjonizmie nie mają potrzeby do wyrażania krytyki wobec osób w hierarchii wyżej postawionych. Ta zasada dotyczy władzy, ale także np. kadry akademickiej, czy ogólnie osób starszych. I mimo, że w naszym tego pojęcia rozumieniu, w Chinach nie ma wolności słowa, to przeciętny Chińczyk nie czuje potrzeby wprowadzania zasad rodem z Zachodu. Nie do końca to jest to samo, ale można próbować porównać to z przyjętą w Polsce zasadą nie mówienia źle o matce, czy o zmarłych.

- W mentalności tych narodów jest wiele różnic i trudno znaleźć wspólną płaszczyznę do porównań. Pewnie łatwiej byłoby w innych dziedzinach życia?

- Podam przykład. W Chinach mogę zaraz zejść na parter, gdzie sąsiad w swoim prywatnym mieszkaniu otworzył w jednym z pokoi małą restaurację. Nie musi dojeżdżać do pracy, płacić wynajmu, ZUS-u i utrzymywać innych złodziejskich praktyk, więc ceny w restauracyjce ma powiem, że przystępne. Jak policzyłem, to dania sprzedaje za tyle, ile mnie wyniosłoby kupienie produktów (on kupuje hurtowo, więc ma taniej). Do tego dochodzi to, że nie muszę nic robić, a w szczególności zmywać. Jego knajpa to oczywiście całkowicie nielegalny interes, ale reklamę przed wejściem postawił, a w oknie zawiesił świecący neon. My, sąsiedzi, jesteśmy zadowoleni, bo mamy miejsce w którym możemy tanio i dobrze zjeść, a facet nie marnuje czasu, czekając na zapomogę, tylko ciężką pracą zarabia na siebie i swoją rodzinę.

- No tak, ale to, że ktoś otwiera nielegalnie knajpę nie świadczy o tym, że to już jest wolność?

- Ta knajpa to tylko jeden z wielu przykładów wolności gospodarczej na chińskim osiedlu. Każdy parter jest wykorzystywany na jakiś mały biznes. Naprzeciw knajpy jest sklepik. Dalej fryzjer i sklep z AGD. To jest nowe osiedle, więc biznes się kręci od rana do wieczora. Inny znajomy Chińczyk, zrobił u siebie w domu sklep meblowy. Osiedle jest dopiero zasiedlane, więc jemu też się dobrze wiedzie, na tyle dobrze, że obok wynajął kolejne mieszkanie jako magazyn. Oczywiście żaden biznes nie jest zarejestrowany, ale też nikt się z tym nie kryje.

- Nie jest to chyba powód do dumy, że w kraju działa tyle nielegalnych firm, a władze na to nie reagują. W dalszej perspektywie będzie się te sprawy zapewne porządkować?

- Bogaćcie się, tak mówi chiński rząd do swoich obywateli. Nas też kiedyś namawiano aby brać sprawy w soje ręce, ale jak już wcześniej wspomniałem w Polsce można mówić wszystko i nie zwracać uwagi na konsekwencje. Nikt nikogo nie rozlicza z tego co mówił. A w realnym życiu liczy się jednak to, co robimy, a nie to, co możemy powiedzieć. Być mocnym w gębie to każdy potrafi, ale zrobić coś, to już nieco trudniejsza sztuka. Oczywiście tak, jak wolność słowa w Polsce ma swoje granice, tak i chińska wolność gospodarcza też je ma, ale póki co u nas w Chinach finansowo ludziom żyje się coraz lepiej. Tu ludzie rzeczywiście biorą sprawy w swoje ręce. Niech każdy Polak sobie sam odpowie co woli: dużo gadać czy dużo zarabiać? Patrząc na dynamiczny rozwój Chin i uwzględniając ostatnie dane banku HSBC, mówiące że Państwo Środka znalazło się na samym szczycie rankingu krajów najchętniej wybieranych do życia i prowadzenia biznesu,trudno nie zgodzić się z tezami Adama Machaja. Trudno też nie zauważyć, że w Polsce, obok nas żyje i prowadzi własne firmy coraz więcej Chińczyków. Oni naprawdę wzięli sprawy w swoje ręce. Druga część rozmowy z Adamem Machejem – za tydzień

Rozmawiała i fot. Wiesława Kusztal

„Extra Brodnica”