PODRÓŻE

Z miłości zmienił wiarę

Dodano: 18.10.2013

Z miłości zmienił wiarę

Pierwszy raz pojechał do Egiptu osiem lat temu i… zakochał się. Do tego stopnia, że postanowił zmienić religię. Teraz wraca tam przynajmniej raz do roku. Myśli nawet o przeprowadzce.

- Spędziłem w nim równy miesiąc. Zjeździłem z góry na dół, wzdłuż i w szerz. Wróciłem wręcz zafascynowany. Tym co nowe, egzotyczne, oryginalne i nieskorumpowane. Także islamem, który jest dla mnie jedyną czystą religią – wspomina Grzegorz.

Od tamtej pory przynajmniej raz w roku wraca na Czarny Ląd. Najczęściej jesienią i obowiązkowo w marcu. Wtedy wczasy łączy z przypadającymi na ten miesiąc swoimi urodzinami. – Tam, wśród obcych ludzi bawię się lepiej niż w Polsce na zorganizowanej imprezie – zaznacza. Grzesiek urodził się i wychował w rodzinie katolickiej. Bo jak większość Polaków, nie miał innego wyboru. Szczerze jednak przyznaje, że od lat tego nie kultywował. Teraz kościoły odwiedza głównie turystycznie. Ze względu na architekturę lub sztukę. Samo uczestniczenie w mszy świętej jest dla niego czymś mechanicznym. – Na dany znak wstajemy, klękamy, siadamy, modlimy się lub śpiewamy – wylicza.

Muzułmanie modlą się cztery razy dziennie, co i w Polsce można by uznać za dewotyzm, ale robią to z własnego przekonania, a nie bo tak trzeba czy ktoś im każe. Przychodzi godzina modlitwy i nie ma dla nich większego znaczenia czy są akurat w sklepie, parku czy chodniku. Wyciągają swój dywanik, klękają i odprawiają modły. Przed każdą z nich muszą się oczyścić. Wchodząc do meczetu myją nogi, ręce i twarz. Jeśli godzina modlitwy zastaje ich przypadkowo, to oczyszczają się piachem lub liśćmi. W każdym razie żadnym materiałem. Musi to być coś zupełnie naturalnego.

Grzegorz stara się postępować podobnie. W końcu bycie wyznawcą islamu zobowiązuje. - Nie robię tego na pokaz, w naszym kraju pewnie od razu odwieźliby mnie do szpitala dla psychicznie chorych. Jeśli natomiast jestem w kraju muzułmańskim nie mam żadnych oporów – wyznaje. Przejście na islam jest bardzo proste. Wystarczy w obecności imama w meczecie wypowiedzieć trzy razy odpowiednią formułkę i już jesteś islamistą. - Oni nie bawią się w żadną biurokrację, nie masz na to żadnego papierka. Dla nich ważniejsze jest to, co czujesz w środku. Po powrocie z jednego wyjazdu do Egiptu, napisał maila do głównej siedziby muzułmanów Polsce i umówił się na spotkanie. Pierwszy raz, targany wątpliwościami, wystraszył się i zawrócił. Udało się za drugim razem. Oczywiście jego rodzice uznali to za fanaberię, która z czasem mu przejdzie. - Mama na przykład, kiedy jej o tym powiedziałem, stwierdziła, że dobrze, że nie jestem świadkiem Jehowy – dodaje z uśmiechem. Chociaż i w takich zgrupowaniach brał początkowo udział.



Z miłości zmienił wiarę

Szukał alternatywy dla katolicyzmu. Nie zamyka się na żadną religię. Przyznaje, że odkąd zerwał z dotychczasową wiarą, kilka razy przeczytał Biblię, zakupił ostatnio „Dzieła wybrane świętego Tomasza z Akwinu” i książki wprowadzające do Starego czy Nowego Testamentu. W swoich zbiorach, prócz Koranu, ma też Torę. – Ale moje życie jest teraz bardziej uporządkowane, szczególnie wewnętrznie. Przechodząc na islam, poczułem jakbym na nowo się narodził. Człowiek musi do wszystkiego dojrzeć i musi to stanowić jego świadomy wybór. A nie być ochrzczonym jako dwutygodniowy dzieciak, bo tak trzeba.

Za którymś razem, Grzesiek zabrał do Egiptu swoją mamę. Zrobiła tam prawdziwą furorę. - Tamtejsi chłopcy dość szybko są separowani od matek. Kiedy przechodzą w wiek dojrzewania, pieczę nad nimi przejmują ojcowie. Dlatego miła, starsza pani jest dla nich symbolem czegoś, czego im brakuje, za czym tęsknią – wyjaśnia.

W Egipcie mieszka mnóstwo naszych rodaków. Jeszcze przed rewolucją, była moda na kupowanie tam mieszkań. Raz, bo były tanie, a dwa że można było mieć własne lokum w kurorcie wczasowym. - Poza tym to wcale nie są takie małe mieszkanka. Egipska kawalerka to przynajmniej 80 metrów kwadratowych. Ze względu na mieszkające pod jednym dachem wielopokoleniowe rodziny. Sam nie raz się zastanawiałem nad przeprowadzką. Zobaczymy jak to będzie, czas pokaże!

Autor: Marcin Kalita