Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

GWIAZDY MÓWIĄ

Nie cierpię castingów

Dodano: 15.04.15 09:12


gwi42103226

Rozmowa z aktorką ANNĄ MUCHĄ

Lubi Pani wspominać, oglądać się wstecz?


- Po pierwsze nie szczególnie mam na to czas, a po drugie czasami pamięć mnie zawodzi i zastanawiam się czy coś przeżyłam ja czy może któraś z moich bohaterek. A może widziałam to w jakimś filmie?


W Pani przypadku może to być nawet trzy w jednym!


- Dokładnie (śmiech). A nawet cztery, bo istnieje ewentualność, że przeczytałam to w którejś z gazet. Tak więc specjalnie nie rozpamiętuję tego, co było. A czemu pan o to pyta?


Mam na myśli reklamę pewnej sieci komórkowej, w której pojawia się Pani ze swoim byłym partnerem i tym samym wróciła poniekąd do życia sprzed siedmiu lat.


- To już siedem lat? Nie, nie wróciłam do tamtego czasu. Do udziału w nagraniach zaprosił mnie sam Kuba Wojewódzki, bo przecież o nim mowa. A ponieważ nigdy nie potrafiłam mu odmówić…


O proszę!


- No, może prawie nigdy (śmiech). Świetnie się bawiłam nagrywając te spoty, trochę nawet żartując z tamtego okresu w moim życiu, nie uważa pan?


Uważam i dlatego ciekaw jestem czy teraz, kiedy spotykamy się poza stolicą, Kuba pilnuje Pani dzieci?


- Mówi się, że kiedy rodzi się chłopca, pilnuje się tylko syna, a kiedy dziewczynkę to całego podwórka. Na szczęście moje dzieci są w takim wieku, że nie trzeba ich jeszcze specjalnie pilnować. Na razie jestem na etapie czuwania, żeby kiedy wyjeżdżam z Warszawy, były zaopiekowane. Jest jeszcze tatuś (uśmiech).


Wspomniała Pani wcześniej o gazetach. Pamięta Pani jakąś najbardziej bzdurną plotkę, którą przeczytała lub usłyszała Pani na własny temat?


- Zupełnie niedawno dowiedziałam się, żeby schudnąć po ciąży, nałykałam się jakichś cudownych tabletek. Ktoś wytarł sobie gębę moim nazwiskiem, dając przy tym nadzieję osobom z nadwagą, sugerując im nieprawdziwą, a być może szkodliwą metodę na pozbycie się problemu. Nie zapominajmy o tym, że nie wiemy czy stoi za nim zwykłe lenistwo, które akurat doskonale rozumiem, czy też trudne do zwalczenia problemy zdrowotne. Wiem ile wysiłku kosztowało mnie zrzucenie zbędnych kilogramów i nikt nie będzie nikomu wmawiać, że wykonałam to za sprawą tajemniczej pigułki. Wydałam już w tej sprawie stosowne oświadczenie, mówiące o tym, że to nieprawda. Poza tym jestem raczej bezradna. Musiałabym zebrać namacalne dowody na to, że taka reklama istnieje w sieci, a nie opierać się na zdaniu kilku osób, które ją widziało. Tym bardziej, że podobno dość regularnie znika ona na czas jakiś. Poza tym serwery firmy, które ją umieszczają, mogą znajdować się na przykład na Tajwanie i wtedy mogę sobie ich ścigać. Choć może gdybym za tym pobiegała, to jeszcze trochę bym schudła (śmiech).


Zdarzało się Pani być w coś wkręconą?


- Jestem naiwna i łatwowierna, ale nie. Zawsze raczej to ja wkręcałam znajomych i powiem panu szczerze, że kręci mnie to wkręcanie (uśmiech). Taka najsłynniejsza moja wkrętka, którą komuś zaserwowałam, trwała bodaj tydzień. Podając się za tajemniczą Julię, dzwoniłam do pewnego mężczyzny, wmawiając mu, że wygrał wspaniałą wycieczkę zagraniczną, której zwieńczeniem jest niezapomniany sylwester. Uknuliśmy to razem z moim ówczesnym partnerem, a ofiarą był jego przyjaciel. Facet wkręcił się do tego stopnia, że zaczął mnie nawet podrywać. Jakież było jego rozczarowanie, kiedy dowiedział się, że nie ma żadnej wycieczki i a ową Julią jestem ja.


Był rozczarowany, że ma do czynienia z Anią Muchą?


- Raczej tym, że nie ma do czynienia z tajemniczą pięknością (uśmiech). Ale cała nasza trójka do dziś się przyjaźni.


Przejdźmy zatem do tych właściwych „Wkręconych 2”.


- Przyznam szczerze, że oglądając ten film, świetnie się bawiłam. To ogromna ulga dla aktora, kiedy wychodząc z kina z otwartą przyłbicą, może z czystym sumieniem zaprosić widzów na film. Jest w nim mnóstwo świetnych i naprawdę dobrze zagranych postaci. No i sam duet Lampka/Wereśniak jest dziś gwarancją na udaną produkcję.


Zagrała w nim Pani reżyserkę. Sama nie myślała Pani o tym, żeby stanąć po drugiej stronie kamery?


- Mam za sobą doświadczenie producencko-reżyserskie, czyli film „Wigilia - Wędrowcy 2010”, ale to była produkcja niskobudżetowa i krótkometrażowa, więc dałam radę. Natomiast jeśli chodzi o jakąś większą formę, to na dzień dzisiejszy nie miałabym odwagi. Owszem, mogłabym mieć kilka pomysłów na produkcję, ale żeby zabrać się za ich reżyserowanie? To jeszcze nie ta świadomość. Ale kiedyś, kto wie? Natomiast uwielbiam bawić się formą na scenie, na której jestem za nią w pełni odpowiedzialna.


Niedawno na ekrany kin weszły także „Sąsiady”, w których partneruje Pani plejada nazwisk: Jacek Poniedziałek, Katarzyna Herman, Ewa Dałkowska, a nawet Mariusz Pudzianowski.


- Nie jest to kino łatwe i przyjemne. Zdecydowanie nie jest to komedia. Ma on konstrukcję segmentową, puzzlową, rzadko spotykaną w polskim kinie. Nie widziałam jeszcze tego filmu i sama nie wiem czego tak naprawdę się po nim spodziewać, ale docierają już do mnie komplementy od poważnych krytyków filmowych. Jeden z nich napisał, że „Mucha też świetna”.


Czyli Pudzian genialny?


- (śmiech)! To tyczyło się mnie i Mariusza właśnie. Pochwalił film i grę aktorów, dodając, że my też dajemy radę. Z kolei pewna dziennikarka usłyszała od swojego znajomego krytyka zdanie „Niemożliwe, to Mucha też potrafi grać?”.


Te pochwały brzmią tak naprawdę tak, jakby do wczoraj w ogóle nie umiała Pani grać, a przecież występowała Pani także w poważnych produkcjach. Jest się z czego cieszyć?


- Pewnie dla niektórych gram tak, jak w tych wybranych pozycjach z mojego dorobku, które obejrzeli. Poza tym gram tak, jak mi się na to pozwala. Nie wszystko zależy przecież od samych odtwórców ról. Na przykład wręcz fatalnie wypadam na zdjęciach próbnych. Strasznie się denerwuję, nie czuję komfortu. Wręcz nie cierpię castingów.



ncc2



Pozwoli Pani, że jeszcze na moment wrócę do Pudziana. Razem użyczacie także głosów w najnowszej ekranizacji popularnego komiksu o przygodach dzielnych Galów. W „Osiedlu Bogów” została Pani dziewczyną Asteriksa.


- No więc właśnie. Nie wydaje się panu dziwne to, że Asteriks nigdy nie miał kobiety? Może on jest w związku z Obeliksem (śmiech)! W animacji tej podkładam głos pod Dulcię, główną rolę żeńską. Jest to moja kolejna kreskówkowa postać, przy której znakomicie się bawiłam. Ten film prezentuje poczucie humoru, które w pełni mi odpowiada. Poza tym cieszę się, że gram w absolutnym klasyku. Jedyne nad czym ubolewam to, że jest tam tak niewiele kobiet. Jest jeszcze żona sprzedawcy ryb, ale ona specyficznie pachnie.


Dobrze chociaż, że tego nie czuć!


- Zgadza się (śmiech). W historiach o Asteriksie od dziecka byłam zaczytana i darzyłam je pierwszą miłością, której jestem absolutnie wierna. Tym bardziej się cieszę, że mogłam wziąć udział w tym przedsięwzięciu.


Jest to też pierwszy Pani film, na który będzie mogła się wybrać razem ze swoimi dziećmi.


- One są jeszcze zbyt małe na to, by ogarnąć wszystko to, co dzieje się na ekranie.


Tym bardziej, że nie zobaczą mamy.


- Nie zobaczą, ale będą mogły usłyszeć.


Bardzo dużo tych projektów.


- Rzeczywiście sporo tego. Powiem więcej. Ostatnio zakupiłam maszynę do szycia i mam zamiar nauczyć się szyć.


Chce Pani zostać projektantką mody?


- Może kiedyś uda mi się coś uszyć dla siebie bądź córki. Na razie planuję uszyć obrus. To będzie spełnienie moich ambicji.


Jest jeszcze przecież portal mamadu.


- To pewnego rodzaju wybieg z mojej strony. Wcześniej przez ponad dziesięć lat prowadziłam bloga, który był dość poczytny. Wiadomo, że w chwili obecnej inne sprawy zdominowały moje życie. Stworzyłam tę stronę chcąc być nadal aktywna w sferze rodzicielskiej, ale jednocześnie nie zajmować się na niej tylko i wyłącznie swoimi sprawami, bo chcę jak najlepiej strzec swoje życie prywatne. Postanowiłam więc skrzyknąć w jednym miejscu znakomitych blogerów i dziennikarzy, którzy będą na niej umieszczać swoje uwagi i obserwacje. Zadaniem portalu jest uświadamianie ludziom rodzicielstwa, ale w sposób zabawny i poczuciem humoru. Nie mam zamiaru nikogo edukować i radzić, co trzeba zrobić, kiedy dziecko ma kolkę. Choć nie ukrywam, czasem sama takowych potrzebuję.


Rozmawiał MARCIN KALITA


Zobacz również: