Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

GWIAZDY MÓWIĄ

Anna Jurksztowicz: Lubię być sobą!

Dodano: 16.02.15 13:25


gwi77984803

- Muzyka jest dla mnie sposobem widzenia świata i człowieka. Tu do opisu używa się emocji w postaci nut i dźwięków. Urodziłam się z muzyką, więc nie sposób jej się teraz pozbyć. – mówi znana i ceniona artystka Anna Jurksztowicz. Aniu, kim jesteś?

– Badania anatomiczne potwierdziły, że jestem kobietą. Zazwyczaj na pytanie o tożsamość, ludzie wymieniają swój zawód. Z zawodu jestem człowiekiem. Bywam też matką, piosenkarką, wydawcą itp. Lubię być Anną Jurksztowicz. Wcielanie się w kogoś innego odkształca.


Lubisz przebywać sama ze sobą?


– Lubię, nie tylko dlatego, że nie muszę się wtedy z nikim dzielić szamponem czy arbuzem. Przebywanie z samym z sobą jest najlepszą formą samopoznania, odpoczynku i regeneracji. Jak człowiek jest sam ze sobą, to ma wielką szansę zauważyć samego siebie. W tłumie wszystko się zamazuje.


Dla wielu z nas muzyka jest tylko jedną z form wyrazu artystycznego. A czym jest muzyka dla artystki?


– Muzyka jest dla mnie sposobem widzenia świata i człowieka. Tu do opisu używa się emocji w postaci nut i dźwięków. Urodziłam się z muzyką, więc nie sposób jej się teraz pozbyć. Jest moją organiczną częścią. Jest jednym z wewnętrznych „narządów”, niezbędnych mi do życia.


Energia Twojej muzyki jest bardzo magnetyzująca i przyciągająca. Twoje teksty są głębokie, czasami poruszające, skłaniające do refleksji. Skąd czerpiesz inspiracje?


– Inspiracje czerpię z tego, co wewnątrz i z tego, co dookoła. Zresztą ta relacja między jednym a drugim jest najbardziej intrygująca. Moja muzyka i teksty to impresje tego, co przeze mnie przepływa i odciska ślad.


Opowiedz, proszę, coś o swoim najnowszym albumie „Poza czasem. Muzyka duszy”.


– Album „Poza czasem” nie proponuje muzyki pop. Zaprasza do refleksji i medytacji. Skłania do zatrzymania się i zadumy. To nie jest muzyka do tańca lub na imieniny. Najnowsza płyta to takie moje krótkie, muzyczne, duchowe resume.


Do kogo kierujesz swoją muzykę? Szufladkujesz jakoś swoich odbiorców?


– Muzyka zawsze skierowana jest do wszystkich. Mam swoich wiernych fanów, ale liczę na zainteresowanie osób, które podążają jakąś ścieżką duchową, bez względu na światopogląd i ideologię. Nasze wnętrza nie mają granic ani barw narodowych.


Na ile, Twoim zdaniem, muzyka może pocieszyć i pomóc w trudach dnia codziennego?


– Najlepszym pocieszycielem jest drugi człowiek, ale przecież to on tworzy muzykę. Taka też jest rola twórcy – pomóc innym. Pomoc ta ma różny i szeroki wymiar. Od uprzyjemnienia chwili, podróży, randki do jakichś uniesień czy głębokiej refleksji.


Czy masz w swoim repertuarze piosenki, do których wręcz obsesyjnie wracasz?


– Do kilku wracam, lecz nie obsesyjnie. Słuchacze się też tego domagają. Nie mogę im tego odmówić. Przecież wychodząc na scenę, nie śpiewam tylko dla siebie.


Czego słuchasz na co dzień?


– Słucham sporo muzyki. Najchętniej jazz i muzyki klasycznej. Tej ostatniej słucham podczas jazdy samochodem.


Jesteś piękną kobietą. Czas dla Ciebie się zatrzymał. Jak na co dzień dbasz o siebie?


– Po prostu tak mam, ale nie chciałabym brzmieć nieskromnie. Kobieta piękna to kobieta pogodzona ze sobą. Czas nie istnieje, to my nadajemy mu sens i bieg.


Gdy słyszysz słowo „rodzina”, myślisz o…?


– Myślę o dzieciach. Nie ma lepszego wynalazku niż one. Są wielką motywacją, do wszystkiego. Są też lustrami, widzami i słuchaczami w pierwszych rzędach.


O czym śni Anna Jurksztowicz?


– Odpowiem „myślą nieuczesaną” Leca: „Śniła mi się rzeczywistość. Z jaką ulgą się obudziłam”. Sny powinny być magiczne i baśniowe. Inaczej byśmy zwariowali.


Jak oceniasz polski świat show-biznesu, świat polskiej sceny muzycznej?


– Nie oceniam. Szkoda mi na to czasu. Zresztą w ocenianiu innych jest coś bardzo groteskowego.


Czy według Ciebie możliwa jest przyjaźń między gwiazdami? Jeśli tak, z kim na co dzień przyjaźnisz się i spotykasz na tzw. przysłowiową kawę?


– Jasne, że takowa przyjaźń istnieje. Przecież gramy do jednej bramki. Faulowanie, oprócz siniaków, nic tu nie wnosi.


Porównując początki swojej kariery z tym, jak dziś rodzą się nowe „gwiazdy”, do jakich dochodzisz refleksji? Kiedyś było łatwiej zaistnieć?


– Nigdy nie chciałam zaistnieć. Nie to było motorem moich działań. Robiłam konsekwentnie swoje. Pracowicie, rzetelnie i wytrwale. Czy się udało ? Nie wiem. Jeszcze nie skończyłam.


Jakie rady dałabyś młodym artystom, którzy marzą o tym, by osiągnąć sukces na polskiej scenie muzycznej? Twój przepis na sukces?


– Żeby zapomnieli o popularności a większy nacisk kładli na wrażliwość, doskonalenie warsztatu, obserwacje, życzliwość. Żeby ich twórczość była elementem ich życia a nie abstrakcją i efekciarstwem. Sztukę powinno się tworzyć bez względu na konsekwencje. Prawdziwy sukces jest zawsze przy okazji.


Rozmawiała: Ilona Adamska


„Twoje Bielany Extra”


Zobacz również: