Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

GWIAZDY MÓWIĄ

Rozmowa z NATALIĄ KUKULSKĄ

Dodano: 06.11.15 17:50


gwi91621066

W ten rok weszłaś w sposób dość szczególny…


- To prawda, ale mimo tego, że czynnie pomagałam organizatorom poznańskiego sylwestra z piosenkami mojej mamy, to sama zaśpiewałam na nim tylko jedną piosenkę „Moje jedyne marzenie”. Długo zastanawiałam się czy wziąć udział w tym koncercie. Ostatecznie doszłam do wniosku, że skoro z tak piękną inicjatywą uczczenia pamięci mamy wychodzi jej rodzinne miasto, to warto to docenić. Tym bardziej, że do udziału w nim udało się zaprosić naprawdę świetnych wykonawców. Podczas tego koncertu usłyszeliśmy samych poznaniaków. Byłam mile zaskoczona tym, jakie powstały nowe wersje i interpretacje jej piosenek np. w wykonaniu Ani Rusowicz, Małgosi Ostrowskiej czy Kasi Wilk.


Wyjątkowość tego roku polega na tym, że jest on przepełniony ważnymi dla Ciebie jubileuszami. 14 marca minęła 35 rocznica śmierci Twojej mamy, z kolei w czerwcu skończyłaby ona 65 lat. Zdarzało się, że na okrągłe rocznice przygotowywałaś specjalny materiał wspomnieniowy.


- Dwukrotnie tak było. A teraz takim wydarzeniem był właśnie sylwester w Poznaniu. Poza tym w czerwcu ukazała się kolejna książka poświęcona mamie autorstwa Marcina Wilka. To pozycja inna niż te, które ukazały się do tej pory. Jest napisana w sposób ciekawy, rzetelny i oddająca ducha czasów, w których przyszło jej żyć.


Czujesz, że rozliczyłaś się z twórczością rodziców?


- Trudno jest zamknąć ten rozdział, bo trudno nie wspominać i trudno zapomnieć. Rodziców zawsze będę wspominała w sercu, ale artystycznie chciałabym iść własną drogą i robić muzycznie to, co mi w duszy gra. Jednak ta przeszłość wciąż się o mnie upomina i kiedy próbuję zrobić krok w swoim kierunku, natychmiast łapie mnie za kostki. Często po utwory moich rodziców sięgają inni wykonawcy. Powstają książki, koncerty… Cieszy mnie to, a czasem martwi, bo nie zawsze jest to rzetelne i na odpowiednim poziomie. Zależy mi na tym, żeby słuchacze poznawali z ich twórczości to, co najlepsze. I o to staram się dbać. Ich twórczość jest mi szczególnie bliska, bo z nią wyrosłam. Do tego, co po sobie zostawili zawsze można wrócić. Cieszę się, gdy uda się stworzyć takie interpretacje, które rzucają na te piosenki zupełnie inne światło, dając im jakby nowe życie. Takim spełnieniem był dla mnie koncert „Życia mała garść”. Zaśpiewane na nim utwory zyskały zupełnie świeży i ciekawy artystycznie wymiar. Z orkiestrą symfoniczną, w pięknych aranżacjach Adasia Sztaby usłyszeć można było wielu ciekawych i nieoczywistych polskich wykonawców.


Przygotowując wspomniany koncert dotarłaś do wielu interesujących nagrań. Bardzo osobistych, na których zarejestrowane są nawet Twoje rozmowy z rodzicami.


- To dla mnie niezwykle wartościowe pamiątki. Nagrania, zapiski, notesy… I wbrew temu, o czym rozpisują się przeróżne tabloidy, nie ma na nich żadnych skandalizujących tajemnic. Bardzo ubolewam nad tym, że dzięki niektórym mediom życie moich rodziców przeobraziło się w przeohydny serial, przepełniony informacjami zupełnie wyssanymi z palca. Niektóre z jego odcinków były już na tyle niesmaczne, że byłam zmuszona skierować je na drogę sądową. Najłatwiej jest przypisywać niestworzone historie ludziom, których nie ma wśród nas, bo sami nie mogą się bronić. Czuję się strażniczką spuścizny po rodzicach, choć wcale bym nie chciała i czasem brakuje mi już na to sił. W przypadku prasowych rewelacji, które przekroczyły granice ludzkiej przyzwoitości, musiałam zareagować.


Pomówmy o Twojej twórczości. Ten rok jest także szczególny dla Ciebie i Twoich fanów. Ukazała się nowa płyta „Ósmy plan”. Dość długo kazałaś na nią czekać.


- Kiedy popatrzymy na datę premiery poprzedniego albumu „Comix”, to rzeczywiście prawie pięć lat może wydawać się długim okresem. Z drugiej strony w tym czasie m.in. nagrałam kolędy w wersji akustycznej, przygotowałam koncert „Życia mała garść” i zrealizowałam kilka projektów z orkiestrami symfonicznymi. Tak naprawdę nad „Ósmym planem” pracę zaczęłam niewiele ponad rok temu. Poza tym nigdy nie czułam ciśnienia, żeby nagrywać album za albumem, bo tak wypada. W tym czasie w moim życiu prywatnym miało też miejsce wiele trudnych chwil, po których ciężko było mi się zabrać za tworzenie czegoś nowego.


To dla Ciebie wyjątkowy album.


- To prawda. Jest dwupłytowy. Oprócz premierowych utworów są wersje live nagrane z Atom String Quartet. To w pełni autorska płyta. Napisałam na nią wszystkie teksty i wraz z Michałem współtworzyłam kompozycje. Jej kształt to ogromna zasługa Michała, który czuwał nad warstwą produkcyjną. W czasie pracy nad płytą inspirowaliśmy siebie nawzajem i uzupełnialiśmy. Ja z kolei miałam okazję podejrzeć jak pięknie rozwija się on jako muzyk, kompozytor i, tu uwaga niespodzianka, klawiszowiec. Zupełnie zwariował na tym punkcie. Po prostu przeżywa swą drugą muzyczną młodość (uśmiech).


Chyba nie zdradzi perkusji dla klawiszy?


- Raczej nie, ale podejrzewam, że aż tak bardzo by go to nie zabolało. Jest bardzo otwarty na rozwijanie się w muzyce. A ona nie zna przecież żadnych granic. Szczęśliwa jestem, że miksami płyty zajął się Marcin Bors. Jego wcześniejsze dokonania z innymi wykonawcami powodowały, że zawsze spadały mi kapcie z nóg. Ma bardzo niesztampowe podejście do muzyki. Cieszę się, że prawie cała płyta jest po polsku. Tylko jeden utwór nagrałam w języku angielskim. Jego współkompozytorem jest młody, bardzo zdolny klawiszowiec Archie Shevsky.


„Ósmy plan” zawiera także jeden cover i to nagrany w duecie z Krzysztofem Zalewskim, którego większość pamięta zapewne jako zwycięzcę II edycji „Idola”.


- Od dziecka byłam zafascynowana utworem „Zaopiekuj się mną”. Poruszał mnie, mocno wszedł mi pod skórę. Nie ukrywam, że jego tekst trochę mnie przeraża. Jest taki zimny, schizofreniczny, ale z drugiej strony może dlatego tak bardzo działa. Zamarzyłam sobie, żeby nagrać go w duecie z jednym z moich ulubionych męskich wokali w Polsce. Zapomnijmy o „Idolu”. Jestem totalną propagatorką talentu Krzysia uważam , że powinien być na piedestale najlepszych głosów w tym kraju. Jego płytę „Zelig” uważam za jedną najlepszych od lat. Krzyś powinien dostać za nią wszelkie możliwe nagrody w tym kraju. Nie mogę zrozumieć dlaczego ten album i artysta nie odniósł należnego sobie sukcesu. A wracając do samej piosenki. Tworzenie coverów ma sens tylko wtedy, gdy ma się na nie nowy pomysł. Oryginały powinny być jedynie inspiracją do innego spojrzenia na dany utwór. Nasza wersja powstała we wrocławskim studio Marcina Borsa. Jest naprawdę mroczna. Ośmielam się ją nawet nazywać „marszem na otwartych żyłach”, ale bardzo działa na wyobraźnię, bo ma niesamowity klimat. Myślę, że na mojej płycie jest ona mocnym i ciekawym punktem. Ale to ocenią już sami słuchacze.


rznkk2



W ogóle jest to najmroczniejsza płyta w Twoim dorobku.


- Na pewno jest dojrzalsza. Ale są na niej także utwory przepełnione ironią i muzyczną zabawą. Choćby piosenka „W nosie” czy najnowszy singiel „Miau”. W warstwie tekstowej rzeczywiście jest bardziej „przy kości”. Te teksty są ze mnie wręcz wydłubane. Piosenka „Na koniec świata” mocno wiąże się z moim trawieniem tematu przemijania. Każdy z utworów to inna historia, ale ułożyła się ona w całość. Bardzo demaskuje moje stany. Wraz z Michałem staraliśmy się, żeby melodia i harmonia współgrała z tekstem. Wtedy efekt końcowy, jakim jest piosenka, ma ogromną siłę rażenia. Jest spójnym przekazem.


Choć w wielu utworach słychać dość mroczne klimaty, mówiąc o nich jesteś cały czas uśmiechnięta. Chyba jesteś dumna z tej płyty.


- Chyba jestem (uśmiech). Tak, jestem! Jestem bardzo szczęśliwa, że już jest. Nawet nie wiesz jaką ulgę poczułam, kiedy cały materiał poszedł już do produkcji. Kiedy wiedziałam, że już niczego nie mogę ruszyć (śmiech).


Nie będę aż tak złośliwy, wypominając Ci kiedy tak naprawdę zaczynałaś swoją przygodę z estradą, ale ukryć się nie da, że w przyszłym roku minie 20 lat od Twojego pierwszego „dorosłego” albumu „Światło”.


- Ciągle staram się je w sobie nosić i pielęgnować (śmiech).


Może z tej okazji warto pomyśleć o czymś w rodzaju „The Best Of”?


- To nie dla mnie. Nie lubię podsumowań. Jestem w ciągłej drodze i nie zamierzam się zatrzymywać. Może jest to pretekst do zorganizowania specjalnego koncertu, ale póki co nie myślę o żadnych jubileuszach. Jestem raczej otwarta na nowe doznania muzyczne. Bardzo inspirują mnie występy z orkiestrami symfonicznymi, więc może to jest jakiś pomysł, żeby powspominać co było, ale w zupełnie innym wymiarze… Choć na razie głową jestem w „Ósmym planie”.


Ale nie odżegnujesz się od swoich wcześniejszych dokonań. W końcu na nie też kiedyś miałaś jakiś plan.


- Oczywiście, że nie. Ale sam zobacz, płyta „Światło” jest już teraz na ósmym planie wstecz (uśmiech).


W Twoim domu rośnie kolejne już pokolenie. Jasiek skończy w tym roku 15 lat, Ania o pięć mniej.


- Dzieci mi rosną. Bardzo dbam o to, żebyśmy mieli z nimi dobry kontakt, byli ze sobą blisko. Jesteśmy ze sobą wszyscy bardzo zżyci.


Pamiętam jak Ty ucząc się gry na fortepianie, oszukiwałaś tatę puszczając nagrania z magnetofonu? Swoim dzieciom nie dajesz takiej szansy.


- Dopiero teraz to one mają techniczne możliwości pozwalające na tego typu oszustwa (uśmiech). Jasiek jest niezwykle ambitny. Podstawówkę skończył w klasie fortepianu. Teraz jest w klasie perkusji. Gra na ksylofonie, wibrafonie, bębnach i nadal wraca do gry na fortepianie. Ciągnie go do muzyki. Z Anią jeszcze nie wiem jak będzie. Jest bardziej szalona od brata i mniej cierpliwa. Nie wiem jak potoczy się ich dorosłe życie zawodowe. My im tylko pokazujemy jak pływać. Ważne by znaleźli prawdziwe pasje.


Ale zdążyłaś już utrwalić ich głosy w piosence „Mała rzecz”.


- Tak, zapowiadały ten utwór. To była poprzednia płyta “ Comix”. Ania jeszcze ledwo mówiła. Wspominam to z ogromnym rozczuleniem.


Może kiedyś uda się Wam stworzyć projekt pod tajemniczą nazwą „Dąbrówki 4”?


- OK (śmiech). Rozumiem Marcin, że jesteś jego pomysłodawcą i będziesz też promotorem?


Z przyjemnością! Dziękuję Ci za spotkanie.


- Również dziękuję i zapraszam na „Ósmy plan”!


Rozmawiał MARCIN KALITA


Zobacz również: