Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

GWIAZDY MÓWIĄ

Polskie kino zbyt mocne koncentruje się na lokalnych problemach, niezrozumiałych za granicą

Dodano: 06.09.16 08:46


gwi4383599

Zdaniem Marka Probosza polskie kino jest zbyt kameralne, by mogło zostać zrozumiane i docenione na świecie. Aktor uważa, że polscy filmowcy zbyt mocno koncentrują się na lokalnych problemach, niezrozumiałych dla osób spoza Europy Wschodniej. Kino natomiast powinno się posługiwać uniwersalnym językiem i emocjami, by mogło zostać bez trudu odczytane w każdym kraju i każdej kulturze.

Marek Probosz pod koniec lat 80. wyjechał do Los Angeles, gdzie mieszka do dziś. Cały czas rozwija karierę aktorską. Grywa zarówno w produkcjach amerykańskich, jak i polskich; zajmuje się reżyserią i pisaniem scenariuszy, jest także wykładowcą na Wydziale Teatralnym University of California. Uważa, że polskie kino jest na bardzo wysokim poziomie, a w Polsce pracuje wielu zdolnych aktorów, operatorów i kompozytorów muzyki filmowej. Przyczyn wciąż małej popularności rodzimej kinematografii na świecie upatruje w jej lokalnym charakterze.


– Mamy w polskim kinie ciągle taki problem, że nie wychodzimy poza Polskę, że to ciągle jest lokalne, kameralne kino o naszych problemach, które nie są zrozumiałe na zewnątrz – mówi Marek Probosz agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.


Polskie kino mogłoby zaistnieć na ryku amerykańskim, gdyby poruszało uniwersalne tematy, z którymi mógłby się utożsamiać każdy odbiorca niezależnie od kultury czy kraju pochodzenia. Film powinien wywierać emocje nie tylko na widzu, który zna i rozumie polską historię, polski sposób życia czy polskie problemy. Zdaniem aktora tego typu filmy robił niegdyś Krzysztof Kieślowski, a obecnie Lech Majewski.


– Film jest po to, żeby widz płakał, śmiał się, nie wiedział, dlaczego ręka mu się trzęsie albo dlaczego chce się napić alkoholu czy zapalić papierosa, czy od razu przytulić swoją żonę, czy swoje dziecko – mówi Marek Probosz.


Aktor uważa, że każdy polski filmowiec powinien spędzić kilka lat za granicą, choćby w Stanach Zjednoczonych, i tam pracować. Nie po to, aby osiągnąć sukces zawodowy, lecz po to, by poznać różnice w postrzeganiu rzeczywistości między Polakami a obcokrajowcami. Nie oznacza to, że twórcy filmowi powinni rezygnować z kontekstu kulturowego, powinni natomiast mówić o uniwersalnych historiach, emocjach i postawach życiowych. Aktor podkreśla, że reżyser Ryszard Bugajski był przekonany, że jego widowisko „Śmierć rotmistrza Pileckiego” nie zostanie zrozumiane za granicą właśnie ze względu na mocny kontekst historyczny, stało się jednak inaczej.


– Okazuje się, że postawa Pileckiego absolutnie przeszła na drugą stronę i stąd te porównania widzów amerykańskich do Chrystusa, do Spartakusa, do Gandhi’ego, Mandeli. Tu o to chodzi, to może być najbardziej skomplikowana historia najbardziej zawikłanego polskiego twórcy, nieważne z jakiej kategorii kultury on by nie był, wszystko zależy od tego, jak my to opowiemy, to na tym polega – mówi Marek Probosz.


Za przykład filmu, który został bez trudu zrozumiany na całym świecie mimo silnego osadzenia w lokalnej kulturze, aktor podaje „Flamenco” Carlosa Saury. Nakręcony w 1995 roku obraz pozbawiony jest dialogów, przemawia do widzów językiem tańca zrozumiałym na całym świecie. Probosz uważa, że także słuchowisko radiowe pt. „Wesele górali istebniańskich”, nad którym obecnie pracuje, ma szansę trafić do zagranicznych widzów. Oparte na sztuce autorstwa jego dziadka, Jerzego Probosza, opowiada bowiem uniwersalną historię miłości i prób komunikowania się z Bogiem.


– Jak opowiedzieć tę historię, żeby to i do nich dotarło? To nie musi być ani to, co oni jedzą, ani to, czego oni słuchają, to może być absolutnie nasze, oryginalne, dla nich nieznane, a jednak uniwersalne, a jednak takie, żeby poczuli w sercu – mówi Marek Probosz.


Aktor uważa natomiast, że znacznie trudniej byłoby się przebić na zachodnim rynku polskim aktorom. Nie do przejścia jest bowiem bariera językowa w przypadku osób, które nie urodziły się za granicą lub nie wyemigrowały tam w bardzo młodym wieku. On sam grał w wielu amerykańskich produkcjach, m.in. serialu CBS „Skorpion” i filmie „Helter Skelter” Johna Greya, zawsze jednak wciela się w postać Europejczyka.


– Mówię bardzo dobrze po angielsku i piszę po angielsku, ale akcent jest i zawsze zostanie, chyba że się człowiek tam urodzi albo w bardzo młodym wieku przyjedzie – mówi Marek Probosz.


Marka Probosza wkrótce będzie można zobaczyć także w polskiej produkcji. Aktor zagrał gościnnie w jednym z odcinków nowego serialu TVP „Komisja morderstw”.


Źródło:newseria.pl


Zobacz również: