Odwiedziło nas:
Dodano: 22.12.16 11:29
Telewizyjnym hitem mijającego roku był bez wątpienia serial "Bodo". Zagrałeś w nim Konrada Toma. Rola "uszyta" na Twoją miarę, bo jakbyś kroczył jego drogą. On też był aktorem, scenarzystą, reżyserem, autorem tekstów kabaretowych, piosenkarzem. Tobie także w tym serialu udało się zaśpiewać.
Cieszę się, że mogłem wziąć udział w tej produkcji. I zagrać akurat tę postać. Czytałem o Tomie, że był świetnym facetem, serdecznym człowiekiem i rzeczywiście bardzo twórczym. Fajnie było wziąć udział w historii o przedwojennej Warszawie. Jak byłem na pierwszym roku studiów, razem z całym rokiem i panią Stefanią Grodzieńską, odsłanialiśmy tablicę pamiątkową przy ul. Senatorskiej, gdzie mieścił się słynny teatrzyk "Qui Pro Quo". Kiedy dostałem telefon z propozycją zagrania w tym serialu i to właśnie Konrada Toma, od razu przypomniała mi się tamta przygoda. Zacząłem się zaczytywać w materiałach o Tomie i Zuli Pogorzelskiej, którzy tworzyli chyba najbarwniejszą parę okresu międzywojnia.
Nie wiem czy zwróciłeś na to uwagę, ale w datach urodzin z Tomem dzieli Was zaledwie cztery dni. Jesteście ten sam znak zodiaku.
Naprawdę? O widzisz, tym bardziej mi miło.
Mam tylko cichą nadzieję, że dalej nie podążysz jego śladem i nie wyemigrujesz do Stanów.
Rzeczywiście zmarł w Los Angeles. Kiedyś w Internecie trafiłem na zdjęcie jego nagrobka.
Wojtek, nie mówimy o umieraniu, tylko emigracji!
Rozumiem. (śmiech) Nie, nie wybieram się za ocean.
Jak to jest mieć za kumpla Eugeniusza Bodo - gwiazdę przedwojennego kina?
Świetnie. (śmiech) A przede wszystkim fajnie jest mieć za kumpla Tomka Schuchardta, z którym przed serialem znaliśmy się powierzchownie. Po spędzeniu czterech miesięcy na planie, mogę powiedzieć że zaprzyjaźniliśmy się. A jak to jest być kumplem Bodo? Na pewno sama podróż z nim przez tamtą Warszawę, teatry, kabarety i knajpy, było fantastyczną i barwną przygodą. Jak i samo jego życie. Niestety ze smutnym finałem.
Tobie szczególnie bliskie są sprawy kabaretu. Sam współtworzysz kabaret "Na koniec świata". Czy po udziale w "Bodo" włączysz do jego programu coś z czasów międzywojnia"?
Wsłuchałem się w całe mnóstwo piosenek z tamtych lat. Obejrzałem też wiele filmów. Zachwyca mnie lekkość i wyobraźnia autorów ich scenariuszy. To były prawdziwe majstersztyki. Dziś już nie tworzy się takich filmów.
Bo nie ma też takich twórców.
To prawda. A wracając do pytania... Tak, chcę napisać parę piosenek dla nas właśnie w stylu tamtejszych hitów. Tamte utwory stały się dla mnie dużą inspiracją dla naszej sceny kabaretowej.
Zostańmy jeszcze przez moment w przeszłości. "Bodo" to rzeczywiście mocny akcent w Twoim życiu zawodowym. Ale wcześniej zdarzało Ci się grywać u samego Andrzeja Wajdy czy Jana Jakuba Kolskiego. A największą rozpoznawalność przyniosła Ci rola w serii Jacka Bromskiego "U Pana Boga...".
Nie zaprzeczę. Bardzo sie cieszę, że udało mi sie zagrać w filmach, które od lat są tak chętnie oglądane i lubiane. Myślę, że ich sekret polega na tym, że przedstawiają krainę szczęśliwości, w której każdy z nas chciałby się znaleźć. Sam teraz chętnie bym tam wrócił. (uśmiech) Wiem, że Jacek Bromski myślał o nakręceniu kontynuacji "Pana Boga", ale w między czasie odeszło kilku wspaniałych aktorów, związanych z tą produkcją, więc może zachowajmy te filmy jako dobre wspomnienie.
A co powiesz o swoich planach?
Jesteśmy w trakcie realizacji piątej serii "O mnie się nie martw". Poza tym cały czas zaprzątają mi głowę nowe plany reżyserskie.
Rzeczywiście. Przecież sam zrealizowałeś dwa filmy krótkometrażowe: obsypaną nagrodami "Tajemnicę Alberta" i "Norberta Jurasa i syna". Mało tego, napisałeś do nich scenariusz, byłeś także ich producentem i kierownikiem produkcji, a nawet odpowiadałeś za scenografię i kostiumy.
Tak to już jest, że jak bierzesz się za kino niezależne, to musisz większość sam ogarnąć. (uśmiech) Niedawno powołaliśmy też z kolegami grupę filmową. Teraz każdy z nas coś pisze i kombinuje, co by tu znów zbroić. (śmiech)
Czyli zamierzasz jeszcze coś nakręcić?
Jak najbardziej. Ciągle myślę o jakimś nowym projekcie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda nam się coś zrealizować. Nie będę ukrywał, że strasznie rajcuje mnie ten sposób komentowania otaczającej nas rzeczywistości, ale żeby była jasność, najważniejsze jest dla mnie aktorstwo. To w nie wkładam całe swoje serce.
Rozmawiał MARCIN KALITA
TAGI: Wywiad z Anitą LipnickąRobert Więckiewicz o kinieWywiad z zespołem KombiRozmowa z Pawłem Małaszyńskim
Zobacz również: