Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

GWIAZDY MÓWIĄ

Kiedyś dorównamy Rzeszowowi

Dodano: 23.03.16 17:34


gwi86046918

Rozmowa z PIOTREM i WOJTKIEM CUGOWSKIMI

- Jesteście zupełnym zaprzeczeniem powiedzenia, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Jak to jest?


Piotr: Jak widzisz. Fajnie jest. Gra się nam razem dobrze. Zespół się rozwija, koncertuje, nagrywa płyty. Nie widzę powodu, żeby - idąc dalej za zacytowanym przez ciebie powiedzeniem - się od siebie odcinać (uśmiech). Tak sobie myślę, po piętnastu latach wspólnego grania, że był to fajny i przede wszystkim naturalny pomysł.


- Kto pierwszy na niego wpadł?


Piotr: Jakoś sam się wymyślił (śmiech). Wcześniej każdy z nas miał swój zespół. W końcu doszliśmy do wniosku, że warto pomuzykować razem. Była to słuszna decyzja.


- Nazwa zespołu też w naturalny sposób się nasunęła czy były inne pomysły?


Wojtek: Próbowaliśmy kombinować, ale chyba nie jesteśmy najlepsi w wymyślaniu nazw. Wspólną przygodę z muzyką zaczęliśmy od grania jedynie we dwóch. Były to bardzo kameralne, akustyczne koncerciki. Za każdym razem anonsowano nas jako braci Cugowskich. Postanowiliśmy tylko zrezygnować z nazwiska.


- Aż tak Wam ciążyło?


Piotr: Zdajemy sobie sprawę, że nasz ojciec jest żywą legendą polskiej muzyki. Natomiast my nigdy nie zamierzaliśmy się z nią mierzyć. Jak każdy młody zespół, chcieliśmy po prostu grać. Nigdy nie zastanawialiśmy czy nasze nazwisko nam w tym pomoże czy wręcz zaszkodzi.


Wojtek: Nie da się ukryć, ze zbyt mocno kojarzyło się bądź co bądź z bardzo znanym tatą. Nie chcieliśmy ślizgać się na jego popularności. Poza tym z czasem założyliśmy pełny zespół, który nie składał się tylko i wyłącznie z członków naszej rodziny (uśmiech). Oczywiście jesteśmy jego filarem, ale duże znaczenie na jego kształt i graną przez nas muzykę, mają także pozostali członkowie grupy.


- Czyli można powiedzieć, że teraz jest Was aż pięciu braci?


Piotr: Coś w tym jest. Przywiązujemy sporą uwagę do relacji personalnych. Na przestrzeni tych 15 lat przez grupę przewinęło się trochę osób. Na szczęście od czterech gramy wciąż w tym samym składzie. I życzylibyśmy sobie, żeby tak już zostało. Bardzo się lubimy i szanujemy. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy od siebie zależni, ale w pozytywnym wydźwięku. To musi nam współgrać zarówno zawodowo, jak i prywatnie.


- Prywatnie, no właśnie. Pod koniec ubiegłego roku zamknęła się pewna era. Era Budki Suflera. Teraz zapraszacie ojca do wspólnych, gościnnych występów. Boicie się, że odejdzie w zapomnienie?


Piotr: Ależ skąd, ojciec był, jest i będzie. To Budka Suflera zakończyła działalność. Jego poszczególni członkowie nadal funkcjonują na scenie muzycznej.


Wojtek: Każdy z nich ma swoje indywidualne projekty. Romek Lipko stworzył swój band, Mietek Jurecki z Tomkiem Zeliszewskim też założyli zespół. Nasz ojciec też jest czynny zawodowo. W tym roku postanowiliśmy wspólnie pokoncertować. To dla nas i niego również wspaniała przygoda. Tym bardziej, że ojciec jest w fantastycznej formie mimo... swojego wieku (uśmiech). Mamy nadzieję, że z tej współpracy wykluje się coś zupełnie nowego.


- Jest szansa na wspólną płytę?


Wojtek: Jest. Ale jest też sporo za wcześnie, by o tym cokolwiek mówić. Pomysł w każdym razie już mamy.


- Jakie piosenki Krzysztof Cugowski śpiewa na Waszych koncertach?


Piotr: Nie było łatwo je wybrać. Odbyliśmy prawdziwą burzę mózgów. Wzięliśmy wszystkie albumy Budki. Wybraliśmy pięć utworów, które byłyby wspólnym mianownikiem dla koncertów zespołu Bracia. W końcu nasze, powiedzmy sobie szczerze, znacznie różnią się muzycznie od dokonań Budki Suflera. Trzeba było znaleźć złoty środek. I chyba nam się udało, bo sprawdza się znakomicie przy bezpośrednim kontakcie z publicznością.


- A ten Wasz wspólny projekt będzie firmowany Braćmi?


Piotr: Nie. Bracia mają swój kalendarz. Wspólny rok koncertowy ma nas zaprowadzić do zupełnie oddzielnego pomysłu.


Wojtek: Zastanawiamy się nad jego formułą, bo na pewno będzie się on różnił muzycznie do tego, co my robimy. Ojciec przecież też ma swoje pomysły na muzykę. Musimy dojść do jakiegoś kompromisu.


kdr2



- Skoro jesteśmy już przy Waszym ojcu. Wiecie, że miał on wiele wspólnego z Rzeszowem?


Piotr: Wiemy, że tutaj studiował.


- A wiecie dlaczego?


Wojtek: Był dość niesfornym studentem i lubelski UMCS karnie przeniósł go na dwa semestry do rzeszowskiej filii. Ale z tego co nam wiadomo, był to jeden z piękniejszych okresów w jego życiu (uśmiech).


- Przez ten rok tata zdążył chyba dość dobrze poznać nasze miasto. A jak jest z Waszą wiedzą na temat Rzeszowa?


Piotr: Ojciec sporo nam o nim opowiadał. Wspominał, że w tamtym czasie, kiedy studiował, połowa miasta była niemal pokryta strzechą. Dziś postrzegamy Rzeszów jako miasto w pełni rozwinięte. Jest miłe, sympatyczne, jak i jego mieszkańcy. Mówię też o tym z perspektywy naszego ukochanego Lublina, które w pewnym momencie musiało dopiero dojść do tego poziomu. Też znakomicie się rozwija. Mamy nareszcie własne lotnisko (uśmiech).


Wojtek: Byłem na lubelskim lotnisku dwa czy trzy razy. Cisza, spokój. Pomyślałem sobie, jakie miłe lotnisko (śmiech).


- I samolotów nie słychać!


Piotr: Powoli. Istnieje dopiero dwa lata. Dajmy mu szansę na rozwinięcie skrzydeł. Może z czasem dorównamy Jasionce!


- Dobra, dość tych sporów, zejdźmy na ziemię. Wasza nowa...


Piotr: No już nie taka nowa. Może ostatnia.


- Może właśnie unikajmy powiedzenia ostatnia, bo pewnie coś jeszcze nagracie. Chodziło mi o to, że w tym roku ukazała się platynowa reedycja albumu "Zmienić zdarzeń bieg".


Piotr: Ideą jej wydania, było nagranie albumu koncertowego, który zarejestrowaliśmy w wersji akustycznej na płycie DVD. Dodatkowo pojawia się na niej premierowy utwór "Niepisany". Myślę, że to fajna gratka dla odbiorców naszego grania.


- W takim razie co z nowym albumem zespołu Bracia?


Piotr: Tym pytaniem wybiegamy bardzo do przodu. Na pewno nie ukaże się ona w tym roku. Myślimy o tym, żeby wydać ją na wiosnę przyszłego. I zrobimy wszystko, żeby tak się stało.


Rozmawiał MARCIN KALITA


Fot. Sony Music


Zobacz również: