GWIAZDY MÓWIĄ

Wszystko przede mną - Rozmowa z PAWŁEM CIOŁKOSZEM, aktorem

Dodano: 18.10.2013

Wszystko przede mną - Rozmowa z PAWŁEM CIOŁKOSZEM, aktorem

Urodził się 17 października 1982 roku w Dębicy. Warszawską Akademię Teatralną ukończył w 2007 roku. Przez kolejne trzy lata był związany ze stołecznym Teatrem Współczesnym. Obecnie jest aktorem Teatru Polskiego w Warszawie. Wystąpił m.in. w takich serialach jak: „Egzamin z życia”, „Fala zbrodni”, „Kryminalni”, „Na Wspólnej”, „Klan”, „Barwy szczęścia”, „Plebania”, „Ranczo”, „Twarzą w twarz” czy „Ojciec Mateusz”. Od września wciela się w postać Leszka Kozaka w popularnym serialu „Wszystko przed nami”. Paweł jest także wziętym aktorem dubbingowym. Jego głosem mówią bohaterowie m.in. takich obrazów jak: „Lato Muminków”, „Potwory i piraci”, „Noc w muzeum”, „Opowieść wigilijna”, „Stich!”, „Scooby Doo i Brygada Detektywów”, „Hop”, „Pan Popper i jego pingwiny”, „Artur ratuje Gwiazdkę”, „Strażak Sam” czy „Moja niania jest wampirem”.

- W szkole byłeś dobry z przedmiotów ścisłych?

- Zupełnie nie. Matematyka była moją piętą Achillesową, nie przepadałem za nią. Domyślam, się, że nawiązujesz do mojej roli księgowego we „Wszystko przed nami”. Na całe szczęście w serialowej rzeczywistości niczego liczyć nie muszę (uśmiech). Bardzo lubię tę postać. To dobry z natury człowiek, który nigdy samodzielnie nie pakuje się w żadne tarapaty. A kiedy wokół jego najbliższych pojawia się jakieś zagrożenie, spod płaszczyka czułego ojca i męża, wychodzi prawdziwy facet z krwi i kości.



- Twój bohater nazywa się Leszek Kozak. W życiu też bywasz „kozakiem”?

- Z pewnością nie boję się żadnych wyzwań zawodowych. Staram się zmierzyć ze wszystkimi, powierzanymi mi zadaniami. Prywatnie, już od czasu ukończenia szkoły średniej, kiedy opuściłem rodzinny dom, staram się stawiać czoła każdemu dniu. Myślę, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Więc w tym sensie można powiedzieć, że jestem „kozakiem”.

- Serial „Wszystko przed nami” to Twoje pierwsze tak duże telewizyjne wyzwanie aktorskie.



- Zgadza się. Pojawiałem się wcześniej w różnych produkcjach, ale to moja pierwsza tak duża rola. Każde wyzwanie zawodowe w dużej mierze zależy od podejścia samego aktora. Jeśli jest ono zdawkowe, to nawet główna rola w teatrze czy filmie nie gwarantuje sukcesu. Trzeba tej roli oddać część siebie. Mam ogromne szczęście bo moja postać w serialu to interesujące wyzwanie aktorskie. Świetni są także ekranowi partnerzy i ekipa realizatorska. Dzięki temu można stworzyć coś naprawdę wartościowego. U nas nikt nie odpuszcza.



- Jesteś jednym z bardziej wziętych aktorów dubbingowych. Łatwiej pracuje się przed kamerą czy przy mikrofonie?

- Każde wyzwanie traktuję bardzo serio. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś będzie cię potrzebował, albo gorzej, kiedy ktoś ci podziękuje za współpracę. Cieszę się, że fajnie idzie mi w dubbingu. Natomiast praca przed kamerą daje możliwość zaprezentowania większej palety środków aktorskich, pozwala się bardziej rozwinąć.

- Studiujesz na II roku filozofii i etyki na Uniwersytecie Warszawskim. Po co Ci to?

- Tylko i wyłącznie dla własnej gimnastyki umysłowej. Na tym kierunku jest wiele ciekawych przedmiotów, które bardzo pomogą mi w pracy aktora. Na przykład w analizie tekstu lub innym, filozoficznym spojrzeniu na niego.

- Wróciłeś także do Akademii Teatralnej. Tym razem w roli asystenta Anny Seniuk. Marzy Ci się kariera pedagoga?

- Niczego nie wykluczam. Ten powrót planowałem już po zakończeniu studiów. Zawsze myślałem o tym, żeby utrzymać styczność z zawodem od tej drugiej strony, nie jako student, ale obserwator tego, co dzieje się na zajęciach, w których niedawno sam brałem udział. Bardzo się cieszę, że pani profesor, z którą miałem dwa lata przecudownych zajęć, zgodziła się mi w tym pomóc.

- Teatr, serial, dubbing, dwie uczelnie. Sporo tych zajęć. Masz w ogóle czas na życie prywatne?

- Niestety niewiele. Ostatni raz na wakacjach byłem zeszłego lata. Czasami brakuje mi konkretnego odpoczynku, żeby móc doładować akumulatory. Z drugiej strony staram się nie narzekać, bo w tym zawodzie różnie bywa. Może się nagle okazać, że mam tego wolnego czasu za dużo!

- Ostatnio przeczytałem, że zaprzyjaźniłeś się z Kamilą Łapicką.

- To jest właśnie urok portali plotkarskich. Z Kamilą łączą mnie relacje czysto zawodowo-koleżeńskie.

- W serialu Twój bohater jest już żonaty, ma synka. Sam nie masz jeszcze rodziny. Jak sobie radzisz z tworzeniem tych relacji?

- Chyba nienajgorzej (uśmiech). Jowita Budnik, czyli moja serialowa żona, to fantastyczna aktorka i świetna koleżanka. A Jakub Semla, który gra naszego synka, to rewelacyjny dzieciak. Zaledwie kilka dni temu stuknęła mi trzydziestka i muszę przyznać, że od jakiegoś czasu zaczynają się we mnie odzywać instynkty tacierzyńskie (uśmiech). Gdzieś po głowie chodzi mi stabilizacja, ale nic na siłę. Zresztą do tego jeszcze potrzebna jest kobieta, która wytrzyma ten natłok mojej pracy (śmiech).

- Czyli… wszystko przed Tobą!

- Dokładnie. Jestem otwarty na życie i nie zamykam się na nic, co mi przynosi.



Rozmawiał: Marcin Kalita