AKTUALNOŚCI

Znikające zawody

Dodano: 13.12.2013

Znikające zawody

Kto dzisiaj wie, czym zajmowała się modystka? Kto z nas na co dzień korzysta z usług magla, kapelusznika albo…biura pisania podań? Wiele zawodów, kiedyś tak popularnych i niezbędnych, znika z naszej rzeczywistości.

- To długa, rodzinna tradycja. Zakład odziedziczyłem po ojcu, który zajmował się tym od lat. Wychowałem się wśród szkła, bo cały czas spędzałem z pracującymi tu rodzicami – wspomina Bogusław Wroński, właściciel jedynego w Głogowie, zakładu szklarskiego z prawdziwego zdarzenia. Historia rodzinnej firmy zaczyna się w 1957 roku w Lubaniu. Potem cała rodzina przeniosła się do Głogowa i tak, przy tej samej ulicy, zakład funkcjonuje od 1978 roku.

Prysznice i obrazy

- Zajmujemy się praktycznie wszystkim, związanym pośrednio i bezpośrednio ze szkłem. Szybami do okien, obróbką szkła, szlifowaniem, fazowaniem, obrabianiem luster, ale także np. szybami do kominków, barierkami, a nawet robieniem gablot do pryszniców – opowiada B. Wroński.

W Głogowie są jedyni. Nie licząc sklepów i hurtowni lub drobnych punktów oferujących podobne artykuły. – Staramy się rozwijać, więc od pewnego czasu nie jest tylko i wyłącznie obróbka szkła. Malujemy też, np. ramy do obrazów, bejcujemy, woskujemy, itp. – dodaje współwłaścicielka zakładu szklarskiego Joanna Wrońska. Dlatego zakład państwa Wrońskich wygląda jak prawdziwa pracowania malarska. Wśród szkła i luster stoją również… obrazy.

Szkło jest drogie, szczególnie to wysokiej jakości, posiadające wiele warstwo ochronnych. Np. na lustro, wielkości 141 na 73 cm, trzeba wydać ok. 850 zł. To spora kwota, ale nie brakuje chętnych chcących posiadać prawdziwe dzieło sztuki, którego nie kupią masowo w supermarkecie. Państwo Wrońscy nie narzekają więc na brak zajęcia. W pracy spędzają sporo czasu.

Zajęcie dla szlachcica

Kiedyś zajmowanie się szkłem było zawodem uznawanym za szlachetny, nobilitujący. W dawnych czasach nawet, jeśli szlachcic stracił cały majątek i został szklarzem, to mógł go wykonywać bez plamy na honorze i utraty swojej pozycji. Taka tradycja. To dlatego, że szkło zawsze było bardzo drogie, a obrabianie go – bardzo pracochłonne i trudne. Tak zostało do dziś. Największym i najciekawszym wyzwaniem było wykonanie lustra, na zamówienie jednej ze szkół, o wymiarach: 190 na 120 cm. – Szkło jest trudnym materiałem, wiele razy byłem pokaleczony, ale taka praca. Trochę żałuję, że syn nie bardzo garnie się do zastąpienia mnie w przyszłości, ale trochę pomaga, więc mam nadzieję, że się przekona i ten zawód w Głogowie nie zginie – żartuje szklarz.

Jedne giną, inne się rozwijają

W Głogowie znajdziemy jednak jeszcze kuśnierza i szewca, jest też kilka zakładów zegarmistrzowskich oraz jubilerów. Pomimo licznych sklepów i marketów oferujących nam tanią „masówkę” w tych branżach, wciąż jeszcze znajdują się osoby potrzebujące takich usług, które, zamiast na przykład kupować kolejne, plastikowe buty za grosze, wolą naprawić swoje stare, dobrej jakości. Wiele głogowskich szkół oferuje naukę w klasach wielozawodowych, mających kształcić przyszłych rzemieślników w określonych zawodach. Od pewnego czasu cieszą się tak wielkim zainteresowaniem, że nierzadko trzeba było stworzyć dodatkowe oddziały. Wciąż jednak najpopularniejszy kierunek kształcenia to kucharz, sprzedawca, cukiernik, dekarz, mechanik samochodowy. – Takie czasy. Media wykreowały w całej Polsce szaloną popularność na gotowanie, to powstało trochę knajp szukających kucharzy, cukierników czy kelnerów. Zawsze ludzie będą lubili jeść i jeździć coraz nowszymi samochodami, więc mechanicy też będą mieli pełne ręce roboty. O innych zawodach, których nazw już nawet nie potrafię wymówić, to sobie poczytam w książkach historycznych – podsumowuje z żalem Ania, która chce w przyszłości zostać cukiernikiem.

Urszula Drozd

„Głogowiak Extra”