Odwiedziło nas:
Dodano: 23.06.15 12:03
O, to jest znakomity pomysł. Można powiedzieć – rodem z amerykańskiej kultury masowej. Kiedyś my, starzy i w średnim wieku, z zazdrością oglądaliśmy takie kina w… kinie, głównie na amerykańskich filmach, i to takich, gdzie były zakochane pary, które uwielbiały (dzięki uwielbiającym to scenarzystom) randkować w kinach pod gołym niebem, ale w samochodach, rzadko z odkrytym dachem.
Amerykańscy socjologowie badali to zjawisko w latach 50., kiedy projekcje na wolnym powietrzu były najbardziej popularne. I czego dowiadywali się przede wszystkim? Że pary (bo nie indywidualni czy bardziej liczni widzowie w samochodach) rzadko kiedy zapamiętywały akcję filmu, a nawet tytuł i aktorów. Kino pod gołym niebem to był bowiem pewien fenomen obyczajowy, w którym wyświetlanie filmu było dla połowy widzów pretekstem do różnego rodzaju randkowych czułości. I to źle? Nie!
Zresztą i my mamy w swoim polskim i warszawskim doświadczeniu podobne inicjatywy. Nigdy nie były one długotrwałe i systematyczne, ale były… Na Mariensztacie w późnych latach 50., okazjonalnie na Stadionie X-lecia, na Placu Defilad… Aż tu ostatnio Burmistrz warszawskiej Białołęki ogłosił:
„Największe hity ostatnich lat do obejrzenia komfortowo we własnym aucie. Letnie Kino Samochodowe to świetny pomysł zarówno na romantyczną randkę, jak i niebanalne spędzenie czasu z rodziną czy znajomymi. A będzie czym ucieszyć zmysły, bo na każdą ostatnią sobotę miesiąca do września przygotowaliśmy filmową gratkę. Wyświetlimy Grand Budapest Hotel, reż. Wes Anderson, 2014, 101’. Projekcja na ekranie 10m x 15m, dźwięk odbierany przez radio FM w samochodzie. Wstęp gratis. Organizatorami Letniego Kina Samochodowego są Białołęcki Ośrodek Kultury i CH MARYWILSKA 44”.
I co? Pogratulować? Jak najbardziej. Kina pod gołym niebem – ogłosili po latach badań amerykańscy socjologowie – sprzyjają nie tylko randkom, ale tworzeniu się specyficznej podkultury ludycznej. Co by to miało znaczyć? Najlepiej zacząć jeździć samochodem przed ekran. Ponoć po seansach ludzie potrafią się zbratać i gremialnie pojechać nad Wisłę (co w wypadku Białołęki jest prostsze niż gdzie indziej) i balować tam do rana. Nic tak podobno nie jednoczy, jak wspólna randka w samochodzie i film, którego praktycznie się nie widziało…
(wp)
www.ibialoleka.p
Zobacz również: