Odwiedziło nas:
Dodano: 03.02.15 14:39
Wyruszył z Głogowa, by przez Litwę, Łotwę, Rosję, Kirgistan, Chiny i Laos dotrzeć do Tajlandii. Całą trasę pokonał autostopem. Jego pasją są podróże, najbardziej lubi te „na podwózkę”. Chciałby zachęcić innych do takiego podróżowania, bo jak sam twierdzi, jest to najlepszy sposób na poznanie świata i ludzi.
Łukasz Lewandowski mieszka w Głogowie. Jest młodym, sympatycznym człowiekiem o rozległych zainteresowaniach i pasjach. Oprócz podróżowania tworzy muzykę, fotografuje i jest piłkarzem Odry Bytom Odrzański. Ciekawość świata sprawiła, że zawsze marzył o podróżach. Jego przygoda z autostopem rozpoczęła się w 2013 r. i trwała niecały miesiąc. Dojechał do Portugalii, zwiedzając po drodze Berlin, Amsterdam, Paryż, Madryt i oczywiście Lizbonę. – To tu poczułem magię autostopu – mówi. Po powrocie głowa pełna wrażeń i pomysłów na kolejne podróże. W niedługim czasie zrodził się pomysł dotarcia autostopem do Azji – dodaje.
Spakowanie plecaka to niełatwa sprawa, bo trzeba w nim upchnąć najpotrzebniejsze rzeczy na długi czas. Namiot, karimata, mała kuchenka gazowa, jakiś kubek, sztućce i niezbędna odzież to minimum, które niestety trzeba taszczyć na własnym grzbiecie. Do tego laptop i aparat fotograficzny. Jedzie się w nieznane i nigdy nie wiadomo, co będzie potrzebne. Na dwutygodniowe wczasy zabieramy ogromne walizy, a wyprawa Łukasza trwała 3 miesiące. Jednak nie to było największym problemem. Na wjazd do niemal wszystkich odwiedzanych państw potrzebne były wizy, na uzyskanie których stracił mnóstwo czasu, nerwów i pieniędzy. Wydał na nie prawie tyle samo, co na całą wyprawę, ale w końcu mógł wyruszyć w podróż życia.
Łukasz jest przekonany, że autostop to najciekawsza forma podróżowania.
Daje swobodę poruszania się, możliwość zaobserwowania prawdziwego życia, poznania ciekawych ludzi i doświadczenia niesamowitych zdarzeń. Podczas podróży nie miał problemów ze złapaniem „okazji”, choć planując wyjazd obawiał się tego. Możliwość sprawdzenia się w trudnych warunkach, ciekawość świata i chęć przeżycia niezapomnianej przygody były silniejsze. Wiele mówi się o niebezpieczeństwach czyhających na autostopowiczów, zwłaszcza w krajach biednych i słabo rozwiniętych. Łukasz stanowczo temu zaprzecza. Najmilej wspomina właśnie te kraje, w których ludzie żyją biednie, mają niewiele, ale gotowi są podzielić się tym z innymi i służą pomocą w każdej sytuacji. To właśnie tam przeżył niezapomniane chwile. Zazwyczaj ustawiał swój plecak przy drodze, na głowę zakładał kapelusz, by chronić się przed słońcem i czekał na okazję.
Kierowcy, widząc typowego podróżnika chętnie się zatrzymywali. Podróż nie była nudna, bo zasypywali go pytaniami o to, kim jest, skąd pochodzi i jak wygląda jego kraj. Często podróż kończyła się obiadem i noclegiem w domu zaprzyjaźnionego kierowcy. Im dalej na wschód, tym łatwiej podróżować. Ludzie są bardziej otwarci i pomocni, tamten świat nie zna jeszcze terminu „wyścig szczurów”, pieniądz nie jest celem, a życie toczy się w normalnym, powolnym tempie. Problemy z przemieszczaniem napotkał w Kirgistanie i Laosie, ale tylko dlatego, że ruch na tamtejszych drogach jest minimalny. Bywało tak, że jedno auto przejeżdżało raz na kilka godzin.
Nie pozostawało nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość.
Podczas autostopowej wędrówki nasz podróżnik doświadczył wielu ciekawych zdarzeń. Kiedy w środkowych Chinach stał w upale przy stacji benzynowej, czekając na okazję, nagle podjechał autokar, wysiadł z niego młody Chińczyk i poprosił o wspólną fotografię. Po chwili z autobusu „wysypali się” wszyscy pasażerowie i urządzili sesję zdjęciową. Wszędzie wzbudzał ciekawość i zainteresowanie.
W każdej knajpce patrzono mu na ręce, a to dlatego, że jego umiejętności w posługiwaniu się pałeczkami były znikome. Każdy posiłek kończył się tym, że ludzie stali nad nim i kibicowali jego poczynaniom, bawiąc się przy tym wyśmienicie. Sytuacja, gdy policja zatrzymuje ruch na autostradzie, by złapać okazję dla autostopowicza, może mieć miejsce tylko w Chinach. Trudno w to uwierzyć, ale tak się zdarzyło. Łukasz wzbudzał tak wielkie zainteresowanie, że w 20-milionowym Lanzhou poproszono go o wywiad dla chińskiej telewizji. Najzabawniejsze historie związane są z Kirgistanem, tam właśnie otrzymał kilka propozycji…małżeństwa.
Ale podróże to nie tylko miłe zdarzenia. Łukasz przekonał się o tym, kiedy w pobliżu pustyni Gobi zaskoczył go huragan lub gdy musiał szukać schronienia przed monsunowym deszczem. Ekstremalne warunki pogodowe, upały na nizinach i minusowe temperatury w wysokich (4200 m. n. p. m.) górach, brak wody pitnej i egzotyczne zwierzątka w namiocie to kolejne doświadczenia, które stały się jego udziałem. Był na to przygotowany i dziś mówi, że to tylko ubarwiło jego podróż.
Najbardziej zaskoczył go Kirgistan.
– Jadąc tam, nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. 90% mieszkańców wyznaje islam. Obawiałem się, że pojęcie autostop jest im zupełnie obce – wspomina. Spotkał tam niesamowitych ludzi i mógł nacieszyć oczy wyjątkowymi krajobrazami, urzekły go przepiękne góry. Natomiast Chiny to kraj, w którym na przestrzeni kilkuset kilometrów można przenieść się z pustyni do dżungli a po drodze przemierzyć góry. Bogactwo i biedę widać w każdym zakątku kraju, ogromne miasta robią wrażenie. – Do tego jedyna w swym rodzaju, niepowtarzalna kuchnia i Chińczycy, którzy na widok białego człowieka wprost wariują z ciekawości – jak to określił.
Podróż Łukasza trwała prawie 3 miesiące i jak sam o niej mówi, nauczyła go innego spojrzenia na świat, pozwoliła stać się lepszym człowiekiem i cenić każdą chwilę. Do plecaka o pojemności 70 l. spakował niezbędne rzeczy i kilka piłek, które rozdał dzieciom napotkanym po drodze. W podróżach autostopem ceni sobie wolność i możliwość poznania rzeczywistego świata, innego niż ten z ekranu telewizyjnego czy przeglądarki internetowej oraz okazję poznania ciekawych ludzi. Najbardziej zaskakujący jest koszt takiej wyprawy. – Trzymiesięczna podróż do Azji może być tańsza niż dwutygodniowe wczasy w znanym kurorcie. Na wizy wydałem ok. 1 tys. a na życie miałem 1,5 tys. zł. i to mi w zupełności wystarczyło. Natomiast trip po Europie kosztował mnie 600 zł.- podsumowuje Łukasz. Chętnie podzieli się swoimi doświadczeniami, udzieli praktycznych rad, bo chciałby zarazić swoją pasją innych. W tym roku chce wejść na Elbrus, następnie przez Gruzję, Armenię, Iran, Pakistan, Indie, Nepal i Tajlandię dotrzeć do Chin. Czyli przebyć drogę zbliżoną do jedwabnego szlaku, którą kiedyś pokonywali kupcy.
GRAŻYNA SROCZYŃSKA
Fot. Ł. Lewandowski
„Głogowiak Extra”
Zobacz również: