Odwiedziło nas:
Dodano: 03.08.15 20:54
Singapur to jeden z przystanków podczas naszej dość długiej podróży w tej części świata. Do państwa-miasta dotarliśmy po pobytach w różnych miejscach, położonych w północno- wschodnim rejonie Oceanu Indyjskiego. Ale o tym będzie później.
Podczas lotu
do Singapuru mieliśmy doskonałą widoczność. W oknach samolotu obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Najpierw, zaraz po starcie z lotniska w Krabi, aż po horyzont, rozpościerał się widok na bezmiar wody, która w tym dniu miała kolor, odbijającego się w jej lustrze nieba. Z kolei nad lądem oczom ukazywała się ciemna zieleń tropikalnych lasów, poprzecinanych wijącymi się wstęgami rzek. A już nad samym Singapurem z kołującego nad nim samolotu wyłaniał się obraz strzelistych wieżowców, sięgających aż po firmament. Patrząc z wysokości na te drapacze chmur odnosiło się wrażenie, że korzenie ich wyrastają z okalającej nabrzeże wody. To nowoczesne miasto w promieniach słońca odbijanych w szklanych wieżowcach wyglądało imponująco. Także z „lotu ptaka” mogliśmy zobaczyć jak wiele i jakie ogromne statki przypływają do portu w Singapurze.
Do Singapuru przylecieliśmy w godzinach przedpołudniowych. Wylądowaliśmy w porcie lotniczym Changi, który w najbardziej prestiżowych światowych konkursach w branży lotniczej, zbiera wszystkie najważniejsze nagrody. Rzeczywiście, lotnisko robi wrażenie. Ruchome chodniki, ciągnące się setkami metrów, sporo pięknie skomponowanych dekoracji z żywych kwiatów, nowoczesne aranżacje z wodą i dzieła sztuki, głównie rzeźby. Wszędzie przestronnie i świeżo.
Z odprawą nie było problemów. Wszystko działo się sprawnie i bez zbędnych ceregieli. Podróżujących obsługują terminale, wyposażone we wszelkie udogodnienia, ułatwiające i umilające podróżowanie z wygodnymi hotelami włącznie. No i jak na dzisiejsze czasy, spore udogodnienie, szczególnie dla osób uzależnionych od sieci, na lotnisku, a także, jak się później okazało, w innych częściach Singapuru, znajdowaliśmy wolny dostęp do internetu.
Jeszcze w obrębie lotniska wykupiliśmy, korzystając z pomocy sympatycznych i uczynnych pracowników portu, bilety na taksówkę, którą zajechaliśmy pod sam hotel. Na zewnątrz lotniska, jak przystało na wyspiarskie państwo-miasto w Azji południowo-wschodniej, ulokowane tuż nad równikiem, przywitał nas, wybitnie równikowy, gorący i wilgotny klimat. Singapur okalają ciepłe wody cieśnin Malakka i Singapurskiej. To właśnie położenie decyduje o klimacie, jaki tu panuje. Wyspa ta wielkością jest porównywalna do Warszawy, a mieszka na niej ponad 5 milionów ludzi. Ale powierzchnia lądowa Singapuru stale się powiększa dzięki pozyskiwania lądu od morza.
Na pierwszy rzut oka,
Singapur zadziwia. Architektura powala nowoczesnością. Po drodze z lotniska do centrum, uprzejmy kierowca, pokazywał nam co ważniejsze i ciekawsze budynki.
Moją uwagę, na tej trasie, przyciągała mnogość wzorcowo utrzymanych zadrzewionych i ukwieconych miejsc. Później przekonałam się, że mimo tak dużego zagęszczenia, w Singapurze znajduje się sporo rozległych terenów zieleni, które m.in. dzięki dużym opadom deszczu prezentują soczystą zieleń, do tego ciekawie zaaranżowaną i pięknie utrzymaną. Deszczówka nawadnia także liczne i dość duże zbiorniki wodne.
Trudno nie zauważyć, że Singapur to jedno z najmniejszych, a zarazem najzamożniejszych państw na świecie. To także jeden z najważniejszych portów świata i jedno z większych centrów finansowych. To widać na każdym kroku. Także w Singapurze występuje swoista mieszanka kultur malajskiej, chińskiej, europejskiej i hinduskiej. Ale jak widać przez ten etniczny tygiel, miasto tylko zyskuje na kolorycie i niespotykanej gdzie indziej atmosferze.
Hotel w którym zamieszkaliśmy położony jest niedaleko centrum Singapuru, między ulicą Middle Rd, a Orchard Rd., głównym handlowym traktem. Wiozący nas kierowca przy Orchard Rd. powiedział do mnie, jak jesteś bogata, to myślę, że to miejsce jest dla Ciebie. Tu kupisz wszystko w najwyższej cenie. A Twój wypchany portfel po zakupach, w salonach najdroższych światowych marek, bardzo się odchudzi. A jeśli jesteś z budżetówki, to też warto tu być i patrzeć jak inni wydają swoje ciężko zarobione pieniądze. Niestety, ponieważ zaliczam się raczej do tej drugiej grupy, na Orchard Rd przyszłam tylko na chwilę, aby osobiście przekonać się, że mój spacer po jednej z droższych ulic świata skończy się na gdybaniu, o tym co mogłabym sobie kupić, gdyby mój portfel był wypchany gotówką. Ale ponieważ nie przyjechałam tu po to, aby zamartwiać się brakiem czegokolwiek ruszyliśmy na spotkanie z tym niezwykłym miastem
Oprócz wielonarodowej historii i tradycji,
wnoszonych przez poszczególne nacje, to miasto ma bogatą i nowoczesną infrastrukturę. Dobrze rozwinięta sieć hoteli i wielu innych usług przyczyniła się do powstania w Singapurze bazy turystycznej, dogodnej i bezpiecznej do dalszego zwiedzania całego regionu Azji Południowo-Wschodniej. Mimo ogromnego skupiska ludzi Singapur jest czysty, zadbany i sprawia wrażenie bardzo przyjaznego, nowoczesnego miasta. Aby ludziom żyło się łatwiej wprowadzanych jest wiele udogodnień. Sporo miejsc wyposażonych jest w bezpieczne podjazdy, nie tylko w centrach handlowych, czy biurowcach, ale także w restauracjach, szpitalach i na przystankach.
W Singapurze pracuje się bardzo intensywnie, po wiele godzin w stresie i ciągłym pośpiechu. Aby się zregenerować, większość ludzi co wieczór wybiera dodatkowe relaksujące zajęcia. Często jest to aktywność fizyczna, uprawiana na terenach rekreacyjnych, w siłowniach, na zajęciach ze sztuk walki, tańca. W Singapurze, mimo nowoczesnej infrastruktury drogowej sporo czasu, każdego dnia zajmuje też przemieszczanie się do różnych miejsc. Opowiadał nam manager naszego hotelu, że na dojazd do pracy i z powrotem poświęca przeciętnie ponad cztery godziny dziennie. Po skończonych zajęciach i powrocie do domu, nie ma już czasu, ani chęci na życie rodzinne. Takich ludzi jest tu więcej, dlatego rolę osób zajmujących się domem i dziećmi, w Singapurze przejęły pomoce domowe, wywodzące się najczęściej z sąsiednich krajów.
Wiozący nas z lotniska kierowca, przekazał nam sporo ciekawych informacji. Na samym początku z dumą podkreślał, że Singapur jest jednym z najbezpieczniejszych miast na świecie, a mieszkający tu ludzie są bardzo sympatycznie i mile nastawieni do przyjezdnych. Dlatego w tym mieście możemy czuć się swobodnie i nie ma się czego obawiać. I naprawdę tak było.
Siadając do spisania wspomnień z pobytu w Singapurze zastanawiałam się od czego mam zacząć. Co chciałabym przekazać i o czym w pierwszym rzędzie pisać? Czy o fascynacji mieszanką kulturową, żyjącą w harmonii tuż obok siebie, z sobą i dla siebie nawzajem, czy o spektakularnych, ale zarazem ulotnych jak poranna mgła widokach, czy może o futurystycznej architekturze, nabrzmiałej od przenikających się barw i kształtów.
Sprawna organizacja
Zacznę od tego, co już na początku rzuciło mi się w oczy, a mianowicie porządek i sprawna organizacja. Singapur jest drugim najgęściej zaludnionym państwem świata i jednym z częściej odwiedzanych przez turystów. Na każdym kroku widać, że tu kocha się i ceni przyjezdnych. Bez wyjątków wszystkich, takich, którzy przyjechali na dłużej, ale i takich, którzy wpadają na krótko, traktując pobyt w tym mieście jako przystanek, do dalszej drogi. Bywa tu również sporo biznesmenów, którzy swój pobyt ograniczają do kilku dni. Nie brakuje i takich, którzy w interesach zostają tu na długo. Już na lotnisku widać dbałość o wszystkich, którzy przylecieli tu z różnych stron świata. Dla turystów i gości są m.in. przygotowane specjalne informatory, o tym co w zależności od długości pobytu można robić, kiedy i gdzie warto się wybrać.
W podejmowaniu decyzji pomaga krotki opis miejsca, lub wydarzenia. Każdy powinien znaleźć interesującą dla siebie formę spędzenia czasu. Obojętnie, czy jest się koneserem sztuki, pasjonatem sportów, smakoszem wielonarodowej kuchni, czy kimś kto chce odrobinę posmakować życia w tym mieście i zrobić trochę zakupów, czy tak jak my jest zwykłym turystą. Jeżeli zna się chociaż trochę angielski, nie trudno znaleźć drogę do celu. Wszystko tu jest świetnie oznakowane, a ludzie bardzo życzliwi.
Miasto bez graffiti
Już po pierwszych godzinach pobytu w Singapurze miałam jeszcze jedno spostrzeżenie, które podzielali także moi przyjaciele. Mimo, tak zróżnicowanego narodowościowo państwa-miasta, nie widać tu chuliganów, ani zniszczeń poczynionych, tak tylko dla „zabawy”. Nigdzie nie zauważyłam, popularnego u nas graffiti, ani połamanych ławek, ani powywracanych koszy w parkach, czy na placach.
Natomiast na każdym kroku widoczna jest rola wychowawcza i kontrola państwa, sprawowana nad mieszkańcami. Tu wszyscy wiedzą co wolno, a czego nie wolno. Wiedzą, że za udowodnione zniszczenie mienia publicznego, czy zaśmiecanie, podlegać będą surowym karom. Widać, że taka dyscyplina przynosi efekty.
O tym co w Singapurze zaskoczyło mnie najbardziej napiszę w dalszej części wspomnień.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
„Extra Brodnica”
Zobacz również: